Chodzi głównie o największe inwestycje w Opolu (PGE), Jaworznie (Tauron) i Kozienicach (Enea). – Nieekonomiczne stanie się też budowanie kolejnych jednostek węglowych – dodaje Maciej Wiśniewski, prezes DM Consus, handlującego uprawnieniami do emisji CO2.
Jego zdaniem jednak do tak gwałtownego skoku cen tych certyfikatów nie dojdzie, nawet gdyby w wyniku ustaleń październikowego szczytu UE doszło do zaostrzenia celów klimatycznych do 2030 r. w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych i zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii.
– Ale wystarczy, by Unia powołała w 2017 r. fundusz skupujący uprawnienia, by ich cena gwałtownie poszła w górę. Tym bardziej że dla KE cena uprawnień powinna wynosić po 2020 r. ponad 25 euro, a po 2030 r. ok. 100 euro – podkreśla Wiśniewski.
Ocenia, że to ryzyka polityczne związane z kolejnymi decyzjami administracji unijnej trzymają dziś cenę uprawnień do emisji CO2 na stosunkowo wysokim poziomie (ok. 6 euro za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla). Przy tak dużej, bo ok. 3-mld nadwyżce, jaką mamy w UE, powinna ona raczej oscylować w okolicy kilkunastu eurocentów.
– Cena uprawnień musiałaby gwałtownie wzrosnąć do 15–20 euro, żeby energetyka zaczęła poważnie myśleć o modernizacji zakładów i przechodzeniu na mniej emisyjne niż węgiel technologie – zaznacza Wiśniewski. Ale dodaje, że już obecny poziom boli nasze spółki z sektora.