Anna słojewska?Barbara Oksińska
Unijni przywódcy decydowali wczoraj o kształcie europejskiej i globalnej polityki klimatycznej do 2030 r. Do Brukseli na nocne negocjacje przyjechała Ewa Kopacz. Polska premier po raz pierwszy miała uczestniczyć w unijnym szczycie, i to od razu w takim, którego stawka jest dla polskiej gospodarki bardzo wysoka.
„Węglowa" koalicja
Polskim negocjatorom udało się zbudować koalicję podobnie myślących państw, przez złośliwych nazywaną „węglową", która spotkała się w swoim gronie jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem szczytu. Poza Kopacz byli tam premierzy Czech, Słowacji, Węgier, czyli tradycyjnie naradzająca się w swoim gronie Grupa Wyszehradzka, do których dołączyli prezydenci Bułgarii i Rumunii. – Nie wszystkie nasze postulaty są identyczne, ale koalicja wytrwała do końca – podkreślali w nieoficjalnych rozmowach polscy dyplomaci.
Celem szczytu było ustalenie triady celów klimatyczno-energetycznych do zrealizowania do 2030 roku, za którymi – taka jest nadzieja Europy – mieliby podążyć inni światowi truciciele w negocjacjach porozumienia globalnego w pierwszym kwartale 2015 roku. UE miałaby ograniczyć emisję CO2 o 40 proc. w porównaniu z 2005 rokiem, zaspokajać 27 proc. swoich potrzeb energetycznych ze źródeł odnawialnych oraz zwiększyć efektywność energetyczną do 30 proc. Ten pierwszy cel miałby być wiążący i podzielony na 28 państw członkowskich w taki sposób, żeby biedniejsi, w tym Polska, redukowali wolniej i dostali kompensatę finansową na modernizację energetyczną swojej gospodarki. Od szczegółów tych ostatecznych ustaleń miała zależeć zgoda Polski na cały pakiet.
Drugi cel, dotyczący OZE, miałby być wiążący, ale tylko na poziomie UE. Wielka Brytania mu się sprzeciwia, bo obawia się, że za polityczną zgodą pójdzie potem szczegółowa legislacja, który narzuci krajom cele indywidualne. Trzeci cel – efektywności energetycznej – nie byłby wiążący. Poza tym pakiet ma też zawierać ustalenia dotyczące interkonektorów. Propozycja mówi, że połączenia ponadgraniczne powinny mieć przepustowość równą 10 proc. mocy energetycznych zainstalowanych w danym kraju. Półwysep Iberyjski, a szczególnie Portugalia, naciskał, żeby cel ten podnieść do 15 proc. i uczynić obowiązkowym.