Na półkach głównie słodycze, napoje energetyczne oraz słone przekąski, do tego w cenach znacznie wyższych niż gdziekolwiek indziej – oto typowa opinia na temat sklepów na stacjach benzynowych. Nic bardziej mylnego. Placówki te właśnie przechodzą prawdziwą metamorfozę. Koncerny paliwowe po sukcesie, jakie przyniosły im hot-dogi i kawa, zorientowały się, że dysponują lokalami z dużym przepływem klientów. I jeszcze większym potencjałem na zwiększenie obrotów sięgających dziś 3 mld zł rocznie (nie licząc paliwa). Jeśli część z tankujących zrobi zakupy podstawowych produktów spożywczych, obroty pójdą w górę.
Apetyt ?na wyższe obroty
W zwiększeniu obrotów operatorom stacji mają teraz pomóc sieci handlowe, czego przykładem jest właśnie ujawniona umowa Tesco z PKN Orlen. W jej ramach ruszył już pierwszy sklep w Warszawie. W ciągu roku ma ich być 10 – poza stolicą także w Łodzi i Krakowie. Firmy zapowiadają wprowadzenie asortymentu dotychczas nieznanego na stacjach paliw, jak owoce i warzywa na wagę, inne spożywcze, jak również marki własne Tesco.
– Podejmując współpracę pilotażową z Tesco, liczymy na wypracowanie rozwiązań, które zapewnią klientom wygodę i szybkość dokonywania codziennych zakupów – mówi Marek Balawejder, dyrektor wykonawczy ds. sprzedaży detalicznej PKN Orlen. Ma nadzieje, że zachęci to nowych klientów do odwiedzenia stacji.
Nie jest to na rynku pierwsza tego typu umowa. Z siecią stacji Łukoil współpracuje już od 2012 r. Carrefour. Mają wspólnie ok. 30 placówek.
– To ciekawy kierunek i wydaje się, że możliwe jest wypracowanie modelu atrakcyjnego dla obydwu stron – komentuje Grzegorz Maziak, kierownik zespołu analiz serwisu e-petrol.pl. – Sklepy otwierają też niezależne stacje, niekoniecznie przy udziale partnera franczyzowego, ale na własną rękę – dodaje.