To kolejny dokument podpisany podczas forum ekonomicznego w St. Petersburgu. Ministrowie energetyki Rosji i Grecji podpisali memorandum w sprawie udziału Grecji w Tureckim Potoku.
- Podpisane memorandum to efekt wielomiesięcznej pracy, którą prowadziliśmy, by poprowadzić ten gazociąg przez terytorium Grecji. Turecki Potok będzie pełnić stabilizującą funkcję w całym regionie. realizacja tego projektu nie jest skierowana przeciwko komukolwiek, a przeciwnie połączy wszystkie regiony, przez które przejdzie - zapewnił grecki minister Panajotis Lafazanis, podała agencja Prime.
Minister Aleksandr Nowak dodał, że z podpisaniem memorandum współpraca Rosji i Grecji „wchodzi na nowy poziom". Strony nie podały żadnych szczegółów inwestycji. Grecja nie ma pieniędzy na sfinansowanie swojego odcinka gazociągu (koszt to ok. 2-3 mld euro). A Komisja Europejska już w maju uprzedziła Ateny, że nie zgodzi się, by Grecy wzięli pieniądze, które proponuje im Moskwa.
W tej sytuacja podpisane memorandum jest jedynie zapisem intencji obu stron. Na razie Turecki Potok (pierwsza nitka) ma dostarczać gaz jedynie do Turcji (16 mld m3 rocznie). Jednak Gazprom wciąż nie ma podpisanej wiążącej umowy z Turcją w tej sprawie. Sytuację skomplikowały ostatnie wybory parlamentarne, gdzie rządząca prorosyjska partia straciła większość i aby dalej rządzić musi utworzyć koalicję.
Wczoraj niemiecki Wintershall (udziałowiec Nord Steram) ogłosił, że nie zamierza uczestniczyć w budowie Tureckiego Potoku. Prezes koncernu Mario Meren wyraził sceptycyzm wobec budowy gazowych magazynów na granicy grecko-tureckiej, skąd rosyjski gaz mieliby odbierać zachodni klienci zbudowanymi przez siebie gazociągami. Szef Wintershall uważa, że w Europie nie ma chętnych na takie inwestycje.