– Mówi się o takich terminach – potwierdza osoba z resortu energii, który przesuwając pod koniec ubiegłego roku wejście w życie głównych zapisów ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), dał sobie sześć miesięcy.
– Nowa koncepcja ustawy idzie wbrew dotychczasowym zapisom i zasadom pomocy publicznej, według których wygrywać powinny technologie najbardziej efektywne – twierdzi osoba znająca kulisy. Jak relacjonuje, resort chce wprowadzić „koszyki" dla poszczególnych technologii, które w ramach aukcji rywalizowałyby o wsparcie państwa. Ale to rząd decydowałby, ile chce mocy w danym koszyku.
– Preferencje mają mieć biogaz, geotermia i współspalanie (węgla z biomasą – red.), z uwzględnieniem kogeneracji (wytwarzania prądu i ciepła – red.) – mówi nasz rozmówca. Szacuje, że ta technologia może opanować 60–70 proc. rynku do 2020 r. W przypadku biogazowni widzi miejsce dla 200 projektów po 1 MW.
O szczególnym traktowaniu biogazu i geotermii mówią od dawna przedstawiciele rządu. W ciepłych słowach o współspalaniu wypowiadał się Andrzej Piotrowski w sejmowej komisji energii w minionym tygodniu. – To jest równoprawna technologia OZE – mówił wiceminister energii. Zaznaczył, że biomasa powinna pochodzić z lokalnych źródeł. Wspominał o potencjale elektrowni wodnych.
Nie wiadomo, jak preferencje pogodzić z wiszącą nad nami unijną karą za nadmierne wspieranie dla tych dwóch technologii. Zawieszenie postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w tej sprawie uzależniono właśnie od kształtu ustawy o OZE.