Mosty energetyczne zwiększą konkurencyjność przemysłu

Dzięki zwiększeniu importu energii w gospodarce zostałoby przynajmniej 5,6 mld zł. To tyle, ile trzeba na zbudowanie bloku węglowego na 1 tys. MW, jak ten w Ostrołęce.

Publikacja: 20.03.2017 19:48

Mosty energetyczne zwiększą konkurencyjność przemysłu

Foto: Bloomberg

Część pieniędzy zostałaby w kieszeniach odbiorców ze względu na spadek cen w hurcie. Większa integracja systemów – jak szacuje Forum Energii (FE) w analizie „Opcje integracji polskiego rynku energii w ramach Unii Europejskiej” – wymusiłaby spadek maksymalnie o 2 euro/MWh (ok. 5 proc. obecnej ceny 160 zł/MWh).

FE wylicza, że rocznie konsumenci zaoszczędziliby ok. 2,4 mld zł. Korzyści byłyby też ze zmniejszenia emisji dwutlenku węgla (CO2) o 15–18 mln ton rocznie. Wydawalibyśmy od 1,2 do 2,5 mld zł mniej – w zależności od ich ceny uprawnień (przyjęto 22 euro za tonę CO2 w scenariuszu bazowym i 35 euro w scenariuszu z wyższą ceną). Jeśli do tego dodać koszty niezużytego paliwa i wydatki operacyjno-eksploatacyjne, to kwoty rosną do 3,2–5 mld zł. Łącznie daje to 5,6–7,4 mld zł oszczędności.

By je osiągnąć, należałoby zwiększyć przepustowość granic do 15 proc. rocznego zużycia kraju w 2030 r. To nadal odległy cel, mimo że prądu sprowadzamy coraz więcej. Na koniec 2016 r. import stanowił 5 proc. popytu, a w połowie roku – 3,5 proc.

– Teoretycznie moc naszych połączeń międzysystemowych wynosi ok. 12 proc. krajowego zużycia. Jednak przesył jest ograniczony ze względu na niekontrolowane przepływy z niemieckiego systemu (z wiatraków w landach północnych – red.) i brak wystarczającej koordynacji między operatorami (Austrii, Niemiec, Polski i Czech – red.). Coraz częściej uruchamia się produkcję energii, by zapewnić bezpieczeństwo systemu, a nie dostarczyć ją konsumentom – wyjaśnia dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes FE.

Samo uregulowanie przepływów na granicy niemieckiej umożliwiłoby przesył do 13 TWh (ok. 7 proc. popytu). Z kolei rozbudowa interkonektorów z sąsiadami (drugi most z Litwą, drugi kabel tzw. północny i trzeci link z Niemcami) – według wcześniejszego planu – skutkowałoby wzrostem importu do 15 proc. w 2030 r. (do 30 TWh).

Potencjalny ubytek 30 TWh i dodatkowy spadek cen energii o 2 euro/MWh – jak ocenia Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej – pogłębiłby i tak już duże problemy krajowych wytwórców. Przy czym ewentualne korzyści dla gospodarki byłyby kroplą w morzu. – Zwiększenie przepustowości połączeń z sąsiadami może przyczynić się co prawda do spadku niewielkiego i krótkookresowego cen hurtowych energii. Konsumenci na rachunku końcowym tego nie odczują. Bo coraz mniej płacić będziemy za samą energię, a coraz więcej za usługi przesyłu i sprzedaży. Koszty niewydolności krajowego systemu odczujemy zaś wszyscy – zauważa ekspert KIG.

– Z jednej strony można patrzeć na to jak na ograniczenie rynku rodzimych producentów. Ale biorąc pod uwagę zakładane u nas zwiększenie popytu – ze 160 TWh w 2015 r. do 215 TWh w 2030 r. – część tego wzrostu mógłby pokryć import – oponuje Maćkowiak-Pandera. – To wpłynęłoby na bezpieczeństwo systemu i ograniczyłoby koszty budowy zbyt wielu bloków – dodaje. Dlatego cieszy ją zmiana narracji Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które w nowej strategii rozważają rozbudowę połączeń na tzw. profilu północnym.

Zdaniem Gabrysia pożytki wynikające ze zwiększenia przepustowości mostów transgranicznych są zasadne dla bezpieczeństwa. Ale liczenie dziś korzyści dla gospodarki jest oparte na kilku niepewnych danych, m.in. cenach uprawnień do emisji CO2 i całkowitych kosztach polityki klimatycznej. Ekspert nie wierzy też w tak znaczący wzrost zapotrzebowania na energię w przyszłości.

Ceny hurtowe pozostaną najwyższe w regionie

Bruksela chce, by moce przesyłowe między systemami wzrosły do 15 proc. w 2030 r. Zdania są podzielone, czy należy je wliczać do bilansu kraju. Rząd widzi je tylko jako „bezpiecznik” na wypadek awarii u nas lub u sąsiadów. W tym drugim przypadku krajowi producenci zarabialiby na eksporcie. Analiza FE nie pozostawia jednak złudzeń co do kierunku przepływów: w 2030 r. drożej niż u nas może być tylko na Ukrainie (przy założeniu 22 euro za tonę CO2). To wina dominacji węgla w naszej energetyce.

Część pieniędzy zostałaby w kieszeniach odbiorców ze względu na spadek cen w hurcie. Większa integracja systemów – jak szacuje Forum Energii (FE) w analizie „Opcje integracji polskiego rynku energii w ramach Unii Europejskiej” – wymusiłaby spadek maksymalnie o 2 euro/MWh (ok. 5 proc. obecnej ceny 160 zł/MWh).

FE wylicza, że rocznie konsumenci zaoszczędziliby ok. 2,4 mld zł. Korzyści byłyby też ze zmniejszenia emisji dwutlenku węgla (CO2) o 15–18 mln ton rocznie. Wydawalibyśmy od 1,2 do 2,5 mld zł mniej – w zależności od ich ceny uprawnień (przyjęto 22 euro za tonę CO2 w scenariuszu bazowym i 35 euro w scenariuszu z wyższą ceną). Jeśli do tego dodać koszty niezużytego paliwa i wydatki operacyjno-eksploatacyjne, to kwoty rosną do 3,2–5 mld zł. Łącznie daje to 5,6–7,4 mld zł oszczędności.

Elektroenergetyka
Ukraina zaskoczyła. Wyprodukowała nadmiar prądu i wysłała do Polski
Elektroenergetyka
Enea podaje wyniki i przypomina o zawieszeniu NABE
Elektroenergetyka
Kolejny państwowy kontrakt-widmo. Tak się kończy kupowanie biomasy na pustyni
Elektroenergetyka
Straty Ukrainy po największym rosyjskim ataku na obiekty energetyczne
Elektroenergetyka
Enea po Orlenie. Kolejny kontrakt-widmo, tym razem na biomasę