Długo dostawaliśmy w twarz

Państwa bałtyckie i Polska są przykładem, że unia energetyczna już działa – mówi były minister energetyki Litwy, obecnie szef Polsko-Litewskiej Izby Handlowej Jarosław Niewierowicz.

Publikacja: 06.03.2017 19:14

Długo dostawaliśmy w twarz

Foto: materiały prasowe

Rz: Do dziś jest pan dla mnie najskuteczniejszym ministrem energetyki w UE. W rok i osiem miesięcy doprowadził pan do powstania terminalu LNG w Kłajpedzie, zmusił Gazprom do obniżki ceny gazu i pozbawił Rosjan monopolu na Litwie (realizacja tzw. trzeciego pakietu energetycznego). Czy dziś Litwa jest już niezależna energetycznie?

Zanim przyszedłem do ministerstwa, pracowałem nad jednym z głównych projektów: połączeniem energetycznym z Polską, znałem projekt połączenia ze Szwecją. Nie musiałem więc się uczyć, wiedziałem, co trzeba zrobić. W projekcie terminalu LNG mieliśmy kompetentnych ludzi. Jako ministerstwo i rząd wspieraliśmy ich w negocjacjach z bankami i z dostawcami LNG, usuwaliśmy biurokratyczne przeszkody. Udało nam się zrealizować te projekty w takim tempie, bo mieliśmy ciągłość polityczną realizacji celów energetycznych. Wdrażanie trzeciego pakietu było trudnym procesem. Musiał nastąpić nie tylko rozdział dystrybucji, przesyłu i handlu, ale i rozdział własnościowy. Liczyliśmy, że Gazprom obniży cenę gazu i że zwróci nadpłatę. Negocjowaliśmy, naradzaliśmy się z Komisją Europejską, prawnikami. Dostawaliśmy w twarz, znów negocjowaliśmy, szukaliśmy sposobów i ostatecznie przed formalnym rozpoczęciem działania terminalu – pełne zwycięstwo. Osiągnęliśmy wszystkie cele, w tym zwrot części nadpłaty. Teraz mamy wszystkie warunki, by korzystać z dywersyfikacji, nowych źródeł. W przypadku gazu zaczęliśmy grać nie w lidze lokalnej czy regionalnej, ale światowej. Tylko od nas zależy, czy potrafimy z tego skorzystać tak jak kraje rozwinięte na zachód od nas.

Dlaczego w UE wciąż nie ma jedności w sprawie unii energetycznej?

Jest zgodność co do tego, że trzeba wspólnie działać na rzecz bezpieczeństwa, konkurencyjności, klimatu. Natomiast każdy kraj ma swoje uwarunkowania, potrzeby i rozumienie, na czym to polega.

Jest pan tu optymistą?

Tak. Państwa bałtyckie i Polska są przykładem, że unia energetyczna już działa. Z regionu najbardziej uzależnionego od jednego dostawcy staliśmy się jednym z najbardziej zdywersyfikowanych. A wszystko to w sytuacji, kiedy polityka energetyczna to wciąż domena narodowa. Dopiero od kilkunastu lat istnieje solidarność energetyczna, a nasz region już ma tu duże osiągnięcia. Dalej powinniśmy wspólnie działać. Wykorzystywać unię energetyczną jak instrument do wzmocnienia regionu.

Tymczasem Niemcy, Austriacy, Holendrzy lobbują na rzecz Gazpromu. Dlaczego jest tak duże wsparcie Brukseli dla Nord Stream 2, który zwiększa zależność UE od rosyjskiego gazu powyżej 40 proc.?

Stoją za tym interesy dużych firm. Partnerzy Gazpromu w Nord Stream 2 mają ogromne inwestycje w Rosji. I lobbing na rzecz rozbudowy nie wynika z ich entuzjazmu, ale z obaw o własne interesy w Rosji.

O ile biznes widzi tylko zysk, o tyle dziwi wsparcie rządów dla większej zależności gazowej UE od Rosji. Czy Europa nie dostrzega niebezpieczeństwa?

Myślę, że Bruksela to widzi.

Nie sądzę. Komisja Europejska zgodziła się na dopuszczenie Gazpromu do blisko całej mocy rurociągu OPAL, przedłużenia Nord Stream.

To przykład, że interes komercyjny zwycięża z przyjętymi zasadami.

Gdyby nie polskie pozwy (PGNiG zaskarżyło decyzję KE do trybunału europejskiego), wszystko już by działało, jak chcieli Rosjanie.

Przykład działania PGNiG jest bardzo dobry, bo pokazuje, że umiemy pilnować ustalonych zasad Unii, by nie było równych i równiejszych. Firma z naszego regionu broni wartości ogólnoeuropejskich.

Rosjanie, tłumacząc konieczność większego importu gazu przez UE, mówią o spadku wydobycia we Wspólnocie. Ale mamy przecież inne źródła energii. Czy realny jest powrót do poszukiwań gazu z łupków?

Przy obecnych cenach węglowodorów – nie. I nawet gdyby nagle wzrosły, to ze względu na różne ruchy społeczne i koncepcje polityczne byłoby to trudne. Jeżeli chodzi o Litwę, to nie jestem dziś optymistą.

To jak Litwa i inne kraje bałtyckie mogą zwiększyć swoją niezależność energetyczną od Rosji?

Jest dużo sposobów, głównie wspieranie niezależnych uczestników rynku energii. Trzeba wykorzystać infrastrukturę, którą już zbudowaliśmy, oraz uwarunkowania prawne, które stworzyliśmy. Wciąż aktualne jest pytanie o synchronizację elektroenergetycznych systemów przesyłowych z resztą UE oraz o bazowy model wytwarzania energii w państwach bałtyckich.

Dlaczego rozbudowa mostu energetycznego Litwy–Polska idzie tak wolno i z oporami, szczególnie ze strony polskiej?

To jest projekt na skalę wieku. Jest polityczne porozumienie państw bałtyckich, że powinniśmy połączenie synchroniczne z Rosją zamienić na połączenie z Unią. Wynika to z jasnego zrozumienia, po której stronie systemu energetycznego mamy wspólnotę wartości, jasnych zasad, przejrzystości, bezpieczeństwa. Jednocześnie do realizacji tego projektu potrzeba woli politycznej, wiele wysiłku przy rozbudowie sieci, finansowania. To bardzo skomplikowane.

Jeden most udało się uruchomić. Drugi się rozmywa. Powstanie w ciągu pięciu lat?

Pięć lat to bardzo optymistyczny termin.

Jeżeli nie gaz łupkowy, to może elektrownia atomowa? Miała być budowana na Litwie w pobliżu zamkniętej Ignaliny, powstała nawet spółka z udziałem Estonii i Łotwy. Hitachi wygrało przetarg na budowę i… zapadła cisza.

Projekt jest zamrożony i brak sygnałów, by miało się to zmienić. Będąc w rządzie, mówiłem, że jesteśmy państwem energetyki atomowej. Ignalina została zamknięta, ale mamy infrastrukturę: linie energetyczne, umocowanie prawne lokalne i międzynarodowe, kompetentnego regulatora, wyspecjalizowane firmy i specjalistów (choć coraz mniej). Elektrownia miałaby sens, ale brak woli politycznej. Nawet jeżeli będzie na Litwie, to brak jej np. w Estonii.

Jak pan widzi przyszłość odnawialnych źródeł energii?

Dobrą decyzją Litwy było wspieranie lokalnej odnawialnej energetyki cieplnej. Już dziś ponad połowa ciepła pochodzi z biomasy. To lokalne zasoby, a więc utrzymywane są miejsca pracy, jest mniejsza emisja do atmosfery. To opłacalne ciepło, o połowę tańsze niż z gazu. Musimy też zwiększać własną produkcję prądu, stąd inwestycje w wiatraki.

Po odejściu z rządu działa pan w biznesie i jest prezesem Polsko-Litewskiej Izby Handlowej. Nasze kontakty mogą być lepsze?

Izba to projekt, do którego dołączyłem. Zachęciły mnie firmy litewskie i polskie. Potencjał współpracy jest po obu stronach granicy. Rynek polski jest dla litewskiego biznesu bardzo atrakcyjny.

I konkurencyjny, co widać w weekend w sieciach handlowych Suwałk i Augustowa odwiedzanych przez klientów z Litwy.

Litewskie zakupy w Polsce to dyżurny temat mediów przy okazji każdych świąt. I duży ból głowy dla litewskiego handlu. Ale konkurencja wymusza korzystne zmiany. I o to chodzi.

CV

Jarosław Niewierowicz ma 41 lat, urodził się w Wilnie w polskiej rodzinie. Jest absolwentem SGH w Warszawie. W latach 2006–2008 był wiceministrem spraw zagranicznych Litwy. W 2008 został prezesem spółki LitPolLink, budującej most energetyczny Litwa–Polska. W latach 2012–2014 minister energetyki Litwy z rekomendacji Akcji Wyborczej Polaków. Dziś szef Polsko-Litewskiej Izby Handlowej.

Rz: Do dziś jest pan dla mnie najskuteczniejszym ministrem energetyki w UE. W rok i osiem miesięcy doprowadził pan do powstania terminalu LNG w Kłajpedzie, zmusił Gazprom do obniżki ceny gazu i pozbawił Rosjan monopolu na Litwie (realizacja tzw. trzeciego pakietu energetycznego). Czy dziś Litwa jest już niezależna energetycznie?

Zanim przyszedłem do ministerstwa, pracowałem nad jednym z głównych projektów: połączeniem energetycznym z Polską, znałem projekt połączenia ze Szwecją. Nie musiałem więc się uczyć, wiedziałem, co trzeba zrobić. W projekcie terminalu LNG mieliśmy kompetentnych ludzi. Jako ministerstwo i rząd wspieraliśmy ich w negocjacjach z bankami i z dostawcami LNG, usuwaliśmy biurokratyczne przeszkody. Udało nam się zrealizować te projekty w takim tempie, bo mieliśmy ciągłość polityczną realizacji celów energetycznych. Wdrażanie trzeciego pakietu było trudnym procesem. Musiał nastąpić nie tylko rozdział dystrybucji, przesyłu i handlu, ale i rozdział własnościowy. Liczyliśmy, że Gazprom obniży cenę gazu i że zwróci nadpłatę. Negocjowaliśmy, naradzaliśmy się z Komisją Europejską, prawnikami. Dostawaliśmy w twarz, znów negocjowaliśmy, szukaliśmy sposobów i ostatecznie przed formalnym rozpoczęciem działania terminalu – pełne zwycięstwo. Osiągnęliśmy wszystkie cele, w tym zwrot części nadpłaty. Teraz mamy wszystkie warunki, by korzystać z dywersyfikacji, nowych źródeł. W przypadku gazu zaczęliśmy grać nie w lidze lokalnej czy regionalnej, ale światowej. Tylko od nas zależy, czy potrafimy z tego skorzystać tak jak kraje rozwinięte na zachód od nas.

Elektroenergetyka
Enea podaje wyniki i przypomina o zawieszeniu NABE
Elektroenergetyka
Kolejny państwowy kontrakt-widmo. Tak się kończy kupowanie biomasy na pustyni
Elektroenergetyka
Straty Ukrainy po największym rosyjskim ataku na obiekty energetyczne
Elektroenergetyka
Enea po Orlenie. Kolejny kontrakt-widmo, tym razem na biomasę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Elektroenergetyka
Rosjanie zniszczyli największą elektrownię w obwodzie kijowskim. Jest reakcja UE