Podwyżki cen prądu nie obejmą samorządów, a jeśli nawet, to władze gmin dostaną rekompensaty, obiecywał pod koniec ubiegłego roku premier Mateusz Morawiecki. Od tamtego czasu upłynęło już niemal pół roku, samorządy płacą wyższe rachunki – i płaczą.
– Samorządowcy są coraz bardziej zniesmaczeni i wnerwieni – mówi „Rzeczpospolitej” Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa. – To nam rozwala budżet i lada chwila będzie mieć przełożenie na obciążenia dla mieszkańców – dodaje.
Nasi rozmówcy opowiadają o debatach na sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego, które kończą się bez konkluzji – z obietnicą, że podczas następnego posiedzenia sytuacja się wyklaruje.
CZYTAJ TAKŻE: Energetyka rozproszona to recepta na rosnące ceny prądu
Nic dziwnego, że w urzędach narasta bunt. Zarzewiem stała się akcja łódzkiego ratusza. – Premier z mównicy sejmowej złożył publiczne przyrzeczenie, że ceny energii dla samorządów nie wzrosną, a podwyżki zostaną zrekompensowane – mówił na niedawnej konferencji prasowej wiceprezydent miasta Wojciech Rosicki. – Mija jednak pięć miesięcy nowego roku, a miasto płaci dużo wyższe faktury za prąd, co wpływa w znaczący sposób na jego funkcjonowanie. Chcemy bronić mieszkańców Łodzi przed ewentualnymi podwyżkami biletów czy opłat komunalnych – dowodził.