Enea chce pozostać spółką dywidendową, mimo że nie podzieli się ubiegłorocznym zyskiem z akcjonariuszami. Taką rekomendację zarządu poznańskiej spółki energetycznej poparła właśnie jej rada nadzorcza.
Dywidendy bez zmian
– W tym roku ze względu na warunki zewnętrzne zdecydowaliśmy się zatrzymać ubiegłoroczny zysk w spółce (w kwocie 1,8 mld zł – red.), przeznaczając go na kapitał rezerwowy pod potencjalne inwestycje. Chcemy w sposób stabilny realizować pewne zadania – tłumaczył Mirosław Kowalik, prezes Enei.
Jednocześnie zastrzegł, że nie ma decyzji o zmianie polityki dywidendowej np. zakładającej zawieszenie wypłat na dłuższy czas, ani żadnych prac w tym zakresie. Na taki krok zdecydowały się dotąd Polska Grupa Energetyczna i Tauron.
Enea była w 2017 r. jedną z nielicznych spółek z sektora, która wypłaciła dywidendę (obok Energi, także kontrolowanej przez Skarb Państwa). Łącznie do akcjonariuszy grupy trafiło wtedy około 110,4 mln zł, czyli po 0,25 zł na akcję z zysku wypracowanego w 2016 r.
Rozmowy o Ostrołęce
Jednym z najważniejszych inwestycyjnych wyzwań dla Enei jest budowa bloku na węgiel kamienny w Elektrowni Ostrołęka. Jak tłumaczył szef koncernu, rozmowy dotyczące modelu finansowego dla realizowanego wspólnie z Energą projektu są już bardzo zaawansowane. Partnerzy zakładają, że przychody z tzw. rynku mocy (po wygranej aukcji, w której dostaje się gwarantowaną stawkę tzw. opłaty mocowej w ramach długoterminowego kontraktu – red.) mają być istotnym elementem wspierającym biznesplan ostrołęckiego projektu. Kowalik nie chciał jednak odpowiedzieć wprost na pytanie, czy podpisanie kontraktu z głównym wykonawcą (konsorcjum firm GE i Alstom, które wyceniło prace w Ostrołęce na ok. 6 mld zł), a także wydanie ostatecznej decyzji o rozpoczęciu inwestycji, nastąpi przed czy po wygraniu aukcji.