W wielu polskich miejscowościach trwają alarmy powodziowe, choć w kilku województwach wciąż jest susza. W kwietniu płonęły największe polskie bagna. Maj był u nas wyjątkowo chłodny, ale i tak – globalnie – najcieplejszy w historii pomiarów. Czerwiec pewnie również pobije rekord, biorąc pod uwagę, że w Arktyce kilka dni temu termometry wskazywały 38 stopni. Tak właśnie wygląda kryzys klimatyczny. Jego skutki widzi już teraz zdecydowana większość Polek i Polaków i domaga się od polityków działań, nawet za cenę spowolnienia wzrostu gospodarczego. Nasza Ziemia płonie. Prezes Obajtek, który pobiera wynagrodzenie w koncernie paliwowym, powinien wiedzieć, że pożaru nie gasi się gazem ziemnym.
Gaz ziemny nie jest – wbrew zaklęciom prezesa PKN Orlen – „niskoemisyjnym paliwem przejściowym”. Takie sformułowania być może dobrze wyglądają na kredowym papierze folderów dla akcjonariuszy, ale z punktu widzenia danych naukowych są po prostu bzdurą. Napędzające kryzys klimatyczny emisje związane z produkcją energii z gazu ziemnego powstają na etapie wydobycia tego paliwa, jego transportu i spalania. I są to emisje na tyle istotne, że Europejski Bank Inwestycyjny chce w ciągu kilkunastu miesięcy uciąć finansowanie inwestycji w gaz (razem z inwestycjami w inne paliwa kopalne). Odchodzeniu instytucji finansowych od finansowania paliw kopalnych towarzyszy wzrost opłat za emisje gazów cieplarnianych. Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych szacuje, że w 2030 roku elektrownie na węgiel i gaz będą płacić trzy razy więcej za tonę CO2 niż obecnie. Nadchodzi zmierzch energetyki węglowej, nadchodzi zmierzch gazu i ropy. To jest to „uzasadnienie biznesowe” i „wzmacnianie konkurencyjności na wymagającym rynku”, o którym prezes Obajtek mówił kilka tygodni temu?! To jest to „działanie w zgodzie z trendami rynkowymi i polityką regulacyjną Unii Europejskiej”?! No biznes stulecia, panie prezesie!
CZYTAJ TAKŻE: Protest Greenpeace w Ostrołęce przeciwko elektrowni
Byłoby to oczywiście co najmniej zabawne, gdyby nie fakt, że ostatecznie chodzi o nasze pieniądze, a co dużo gorsze – o przyszłość naszą i naszych dzieci. Świat nauki jest zgodny: aby uniknąć katastrofy klimatycznej, potrzebujemy pilnie zredukować emisje gazów cieplarnianych. Nie jest to jedynie zdanie naukowców – zwiększenie celu redukcji emisji w UE do 50–55% do roku 2030 jest niemal przesądzone. A w Parlamencie Europejskim pojawiła się propozycja podniesienia tego celu do 65%. Oznacza to, że inwestowanie teraz w wielkie bloki gazowe to wyrzucanie miliardów złotych w projekty, które nigdy się nie zwrócą, a ich ostateczne koszty poniesiemy my wszyscy. Wielkie inwestycje Orlenu, typu Ostrołęka C, to wynik politycznej krótkowzroczności, a nie ekonomicznego czy klimatycznego realizmu. Prezes Obajtek jest dumny, że Orlen jest liderem budowy bloków gazowych. Tak naprawdę dzielnie walczy o miano polskiego lidera napędzania kryzysu klimatycznego.
To ostatnia chwila, aby prezes PKN Orlen zrozumiał, czym jest zdrowy rozsądek. Organizacje pozarządowe przez ponad trzy lata protestowały przeciwko projektowi węglowej elektrowni w Ostrołęce i wykazywały, że ten projekt jest klimatycznie i ekonomicznie nie do obrony. Polityczna zła wola próbowała go przepchnąć za wszelką cenę, aż w końcu musiała uznać racje aktywistów. Tak samo za kilka lat prezes Obajtek przyzna rację osobom, które wczoraj protestowały w Ostrołęce na ponad stumetrowym betonowym pomniku politycznego zaślepienia paliwami kopalnymi. Niestety wtedy będzie już naprawdę bardzo późno. To ostatni moment, by miliardy złotych zainwestować nie w kuriozalne projekty udające, że paliwa kopalne mają jakikolwiek sens, tylko w zieloną, bezpieczną i sprawiedliwą transformację. W polską energetykę wiatrową na lądzie i morzu, zarządzanie energią i rozwiązania podnoszące efektywność energetyczną. Prezes Obajtek zauważa, że cywilizacja idzie do przodu. Naprawdę powinien wreszcie uznać, że aby dokądkolwiek doszła, musi czym prędzej zakończyć erę paliw kopalnych.