Michał Sznycer, radca prawny i partner w Kancelarii MGS LAW, przypomina, że projekt ustawy leżał w „rządowej zamrażarce” niemal dwa lata. Projekt dostosowuje polskie prawo do przepisów Unii Europejskiej i tu być może zachodzi pewna korelacja czasowa, ponieważ termin na implementację tych przepisów minął już ponad dwa lata temu (31 grudnia 2020 r. – przyp. red.).
Dynamiczne taryfy to system cenowy odzwierciedlający wahania cen na rynkach energii elektrycznej, w szczególności na rynkach dnia następnego i dnia bieżącego, także w rozliczeniach z odbiorcami w gospodarstwach domowych. – Przynajmniej w teorii może on wyposażyć odbiorcę w możliwości aktywnego uczestnictwa w rynku i korzystania z niego głównie w godzinach, w których wydaje się to potencjalnie korzystne. Przykładowo – po południu i wieczorem, kiedy większość ludzi wraca do swoich domów, zapotrzebowanie na energię elektryczną może wzrastać – teoretycznie, gdy zużycie energii w systemie jest niskie, ceny będą niższe, a w godzinach szczytu - wyższe. Abstrahując od kwestii związanej z dostępnością energii na rynku, odbiorcy „w szczycie” gotują, sprzątają, grają na komputerach albo włączają telewizory i oglądają ulubiony serial na platformie streamingowej - teraz będą mogli te trendy dostosować do dynamicznie zmieniającej się ceny energii elektrycznej – tłumaczy Sznycer.
W ostatnich latach obserwujemy jednak zmianę dobowych ścieżek cenowych i przy istotnie przyrastających ilościach mocy zainstalowanej w fotowoltaice, najniższe ceny widzimy właśnie w części godzin szczytowych, a najwyższe w godzinach późnowieczornych i już tu może kryć się cenowa pułapka. – Pojawia się pytanie czy przysłowiowy Malinowski będzie umiejętnie korzystać z tych rozwiązań, które projekt wprowadza, całe ryzyko bowiem może być przesunięte na odbiorcę - wyjaśnia. Z tej przyczyny sprzedawca energii elektrycznej stosujący umowy z ceną dynamiczną zostanie ustawowo zobowiązany do informowania odbiorców, w sposób przejrzysty i zrozumiały, o kosztach i korzyściach, a także o ryzykach związanych z umowami z cenami dynamicznymi energii elektrycznej oraz o konieczności zainstalowania licznika zdalnego odczytu w celu skorzystania z możliwości zawarcia takiej umowy – mówi. Z kolei na regulatora (Prezesa URE) został nałożony obowiązek monitorowania sytuacji na rynku energii elektrycznej związanej z cenami dynamicznymi. Wprowadzono także zmiany dostosowujące w przepisach (np. art. 45a ustawy – Prawo energetyczne) związane z nową sytuacją na rynku energii elektrycznej.
Zmiany konieczne
Ten „dynamiczny” mechanizm jest odpowiedzią na dzisiejsze realia: drożejącą energię i konieczność zmiany nawyków konsumenckich.
– Musimy przyzwyczaić się do świadomej konsumpcji, by w konsekwencji mniej płacić za prąd. Moja wątpliwość dotyczy jednak momentu, w jakim dochodzi do zmian. Wprowadzenie umów z ceną dynamiczną wydaje się optymalne w czasie, kiedy funkcjonuje mechanizm gry rynkowej. W Polsce decyzją rządzących rynek energii elektrycznej został praktycznie zamrożony. Ceny są więc na stałym, niższym niż w roku poprzednim poziomie. To jednak utrudnia prognozowanie konsekwencji wynikających z umów z ceną dynamiczną – podkreśla Jan Sakławski, radca prawny i partner w kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy.
Ustawodawca nałożył także szereg nowych obowiązków na sprzedawców energii. – Będą musieli informować o ryzykach i korzyściach wynikających z umowy z ceną dynamiczną, a także konieczności zamontowania licznika zdalnego odczytu. Przepisy dotyczące ceny dynamicznej w większości wejdą w życie rok po ogłoszeniu nowelizacji, będzie więc nieco czasu na przygotowanie się do ich stosowania – mówi Sakławski.