Wraz z 2018 r. skończy się obowiązujący dziś system wsparcia dla źródeł produkujących prąd i ciepło w procesie kogeneracji. System polega na przyznawaniu żółtych i czerwonych certyfikatów.
Miliardowe inwestycje
Na razie Ministerstwo Energii nie podjęło ostatecznej decyzji, czy i w jakim kształcie przedłużyć pomoc od 2019 r. Prace nad tym trwają już od 2015 r., a organizacje branżowe złożyły swoje propozycje. Resort sygnalizuje jednak, że wiadomości dla sektora ciepła systemowego wcale nie muszą być optymistyczne. Nie chce też przesądzać o przydatności przedstawionych przez ciepłowników rozwiązań.
– Będzie decydować bilans kosztów i korzyści z punktu widzenia państwa oraz ostateczny kształt przyjętych rozwiązań rynku mocy – mówi nam Danuta Ryszkowska-Grabowska, rzeczniczka resortu energii.
Sygnalizuje, że elektrociepłownie będą musiały szukać pieniędzy w ramach projektowanego rynku mocy (system wsparcia dla źródeł stabilnych – red.). – Zespół projektowy ds. rynku mocy przygotował koncepcję w taki sposób, aby wytwórcy energii elektrycznej w kogeneracji (jednoczesna produkcja ciepła i energii – red.) mogli również startować w aukcjach mocy i otrzymywać z tego tytułu wynagrodzenie.
A potrzeby są duże, bo pracujące ciepłownie wymagają modernizacji i dostosowania do nowych norm emisyjnych. Jak wyliczają ciepłownicy, w Polsce jest miejsce na 7,5–10 tys. MW dodatkowej mocy z kogeneracji. Marian Babiuch, prezes EC Zielona Góra, podczas XX Forum Ciepłowników Polskich mówił, że na inwestycje poszłoby ok. 41 mld zł.