Klamka miała zapaść w ubiegłym tygodniu, być może nawet wcześniej. – Decyzja została podjęta na posiedzeniu rządu – potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą” osoba z branży energetycznej. Najprawdopodobniej był to wynik dyskusji nad przygotowanym przez Ministerstwo Środowiska dokumentem „System EU ETS po 2020 r. – rekomendacje”, który został przedstawiony gabinetowi Mateusza Morawieckiego w ubiegły wtorek.
Niechciane derogacje
Resort sygnalizuje tam, że najchętniej przeznaczyłby do sprzedaży na aukcjach całą pulę uprawnień do emisji gazów cieplarnianych, jaka przypadałaby Polsce w latach 2021–2030.
Pozyskane w ten sposób środki trafiłyby ostatecznie do celowego funduszu z przeznaczeniem na modernizację sektora energetycznego. Nasi rozmówcy sugerują, że fundusz znalazłby się w gestii ministra energii.
CZYTAJ TAKŻE: To będzie kosztowna transformacja
Na lata 2020–2021 resort rekomendował wcześniej sprzedaż poprzez aukcje niewykorzystanych w obecnym okresie rozliczeniowym uprawnień, czyli ok. 60–70 mln uprawnień (licząc po obecnych cenach tych walorów, to jakieś 1,74 mld euro). Połowa dochodów z tego źródła miałaby trafić na inwestycje w energetyce.
Na nasze pytania o to, czy decyzja zapadła – a jeśli tak, jaki będzie kształt systemu – Ministerstwo Środowiska odpowiada suchym komunikatem o przedłożeniu rekomendacji rządowi.
Wygląda jednak na to, że resort już zdążył potwierdzić te informacje: takie stanowisko miało zostać wyrażone w korespondencji z portalem wnp.pl. – Decyzja o rezygnacji z derogacji (wyłączenia – red.) została podjęta po przeanalizowaniu wad i zalet mechanizmu derogacyjnego – dowodził resort. – Uznano, że derogacja po roku 2020, zgodnie z warunkami określonymi w dyrektywie, nie jest narzędziem, które może w efektywny sposób doprowadzić do modernizacji sektora – dorzucono.