Wciąż nie jest jasne, ile będziemy płacić za ciepło systemowe od przyszłego roku. Bez dodatkowych rozwiązań może nas czekać powrót do dużego zróżnicowania cen. Rząd czeka z rozwiązaniami prawnymi do wyborów.
Do tej pory na rekompensaty i wyrównania w ramach systemu mrożenia cen ciepła systemowego (aby mogło podrożeć maksymalnie o 40 proc.) wydano ok. 2,4 mld zł. Wydatki mogą być większe, bo od października rusza kolejny sezon grzewczy. Sam resort pytany o wsparcie dla odbiorców ciepła systemowego wskazuje, że sytuacja jest analizowana, a rynek surowców się ustabilizował. Może to wskazywać, że planów szerokiej pomocy nie ma, choć resort nie przesądza żadnego rozwiązania.
W kropce jest także sama branża ciepłownicza, a więc dostawcy ciepła systemowego. – Nie wiemy, jaka będzie sytuacja cenowa dla gospodarstw domowych w 2024 r. Jeśli żadnego rozwiązania mrożącego ceny nie będzie, to będą one bardzo zróżnicowane. Będą opierać się na takich taryfach, jakie na przełomie roku zostały zatwierdzone przez prezesa URE. Dla jednych oznacza to podwyżki ciepła, dla innych cena się nie zmieni lub może się nawet obniżyć – mówi prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (IGCP) Jacek Szymczak. Wskazał, że ceny węgla dla części ciepłowni, które współdecydują o rachunkach za ciepło, są ustalone przez Polską Grupę Górniczą. – Ceny są ustalone i ciepłownie z reguły je akceptują – dodaje prezes Izby.
Czytaj więcej
Jest nowelizacja rozporządzenia taryfowego, która wprowadza dla gospodarstw domowych premię w rachunkach za energię elektryczną, ale także – jak się dowiedzieliśmy – ma uwzględnić wsteczną obniżkę cen prądu. Miała ona wynosić 5 proc. Ostatecznie będzie to nawet 12 proc. Ma dać ok. 120 zł mniej na rachunku w skali rok.