Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przygląda się ofertom sprzedaży energii elektrycznej w ramach jednej z ofert handlowych: chodzi o tzw. umowy ze stałą ceną, np. na okres dwóch lat. W ramach takich umów klienci mają „stałą cenę energii”, niezależnie od zmian taryf ustalanych co roku przez URE. Za tę wygodę pobierana jest jednak nieco wyższa opłata handlowa, przeciw czemu zaprotestowała część klientów.
Czytaj więcej
Cieszące się niegdyś popularnością umowy sprzedaży energii ze stałą ceną odchodzą w przeszłość. Korzysta z nich coraz mniej klientów.
Jeszcze w czasie kryzysu energetycznego, w połowie 2022 r., jedna z największych firm sprzedażowych – Tauron – wysyłała klientom ofertę przedłużenia umowy z gwarancją ceny, czyli zachowaniem obecnej stawki, przy jednoczesnym podwyższeniu „opłaty handlowej” do ok. 130 złotych miesięcznie. Wcześniej ta kwota nie przekraczała 20 zł. Jednak w momencie, kiedy jesienią rząd zamroził ceny energii elektrycznej, spółki energetyczne – jak Tauron – przekonywały swoich klientów do rezygnacji z umów ze stałą ceną i przejścia na zakup energii w formie niebędącej żadną ofertą handlową, bazując tylko na taryfie określanej przez prezesa URE. Pozwala to na skorzystanie z rządowego mrożenia cen energii (cena maksymalna dla gospodarstw domowych wynosi obecnie 693 zł/MWh).
Kampania informacyjna w Tauronie przyniosła efekt: z umów z gwarancją ceny zrezygnowało już 90 proc. korzystających z nich wcześniej klientów (ogółem był to 1 z 5,5 mln klientów firmy).
Zarazem firmy energetyczne, w tym Tauron, podwyższały tzw. opłaty handlowe w ramach tych umów, rekompensując sobie rosnące z roku na rok koszty pozyskania energii. Opłaty rosły często kilkakrotnie. Mimo że „umowy ze stałą ceną” co do zasady mają gwarantować stałą wartość, to gwarancja dotyczy tylko samej ceny energii, a nie innych opłat, jak opłata handlowa. W efekcie sprawa trafiła do UOKiK.