1,2 miliarda dolarów – taką kwotę zebrali już twórcy firmy TAE Technologies, „niekonwencjonalnego” start-upu, który chce zbudować reaktor fuzyjny i przekształcić go w komercyjną technologię dostępną na całym globie. W najnowszej, zakończonej w drugiej połowie lipca, rundzie finansowania wzięły udział m.in. koncern energetyczny Chevron czy Google, co pokazuje, jak wielkie nadzieje wiąże się za Atlantykiem z nowymi rozwiązaniami.
TAE Technologies to jedna z tych firm, które z jednej strony próbują dokonać technologicznej rewolucji na miarę nowego stulecia, z drugiej – trudno używać terminu „start-up” w odniesieniu do firmy, która istnieje już od 1998 r. O poszukiwanym przez firmę „Świętym Graalu energetyki” – kontrolowaniu reakcji fuzji jądrowej – już pisaliśmy w cyklu „Atom dla Polski”: chodzi o produkowanie energii nie w oparciu o rozbijanie atomów, ale przez łączenie ich.
Przez niemal ćwierćwiecze istnienia TAE dorobił się już zlokalizowanego z Kalifornii reaktora badawczego o nazwie Norman, szeregu partnerów oraz kilku sukcesów, m.in. opracował paliwo oparte na borowodorze, a w tym samym czasie, gdy firma pozyskała nowe finansowanie, ogłoszono, że w Normanie udało się wytworzyć temperaturę sięgającą 75 mln stopni Celsjusza. Nowe pieniądze TAE chce przeznaczyć jednak na nowy reaktor: Copernicusa. Ma on powstać do 2025 r.
Czytaj więcej
Rynek młodych firm sektora nowych technologii w Europie ostro zwolnił. Tylko w II kwartale inwestorzy przykręcili kurek z pieniędzmi aż o 38 proc.
Ale konkurencja nie śpi. Zwłaszcza założona przez Billa Gatesa w 2008 r. TerraPower. – Byłem sceptyczny, ale też zaintrygowany – opisywał swoje pierwsze wrażenia z lektury naukowych wizji energetyki nuklearnej przyszłości Gates. TerraPower celuje w stworzenie reaktora postępującej fali, czyli instalacji IV generacji, która transmutuje materiały paliworodne w paliwa wraz z wypalaniem materiału rozszczepialnego. Taki reaktor może wydajnie zużywać np. uran (ale też tor, zużyte paliwo z reaktorów lekkowodnych lub ich mieszanki) bez potrzeby wzbogacania. Reakcja zachodzi nie w całym rdzeniu, lecz przemieszcza się przez rdzeń, a instalacja – przynajmniej w wizji badaczy – mogłaby działać przez dekady, bez dodawania paliwa czy konieczności usuwania zużytego paliwa.