Udział węgla w produkcji energii elektrycznej w Polsce może spaść z obecnych 70 proc. do 13 proc. w 2030 r., przy zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego – wynika z raportu Fundacji Instrat „Droga do celu. Odejście od węgla w polskiej elektroenergetyce”, który dziś ma swoją premierę. Taki scenariusz pozwoliłby ograniczyć emisyjność krajowej energetyki dwa razy szybciej niż przewiduje Polityka energetyczna państwa do 2040 r. Rządowy dokument przewiduje, że za 10 lat udział węgla w produkcji energii elektrycznej będzie sięgał od 37 proc. do nawet 56 proc.
– Uwzględniliśmy nie tylko obecne realia techniczne i ekonomiczne produkcji energii, ale też ograniczenia w akceptacji społecznej np. dotyczące lokalizacji odnawialnych źródeł energii. Co więcej, założyliśmy bardzo ostrożnie, że tempo rozwoju energii odnawialnej w kolejnych dekadach będzie takie jak dotąd. Realnie tempo może być jeszcze szybsze – zaznacza Paweł Czyżak, współautor analizy.
Analitycy Instratu oceniają, że obecnie negocjowane plany utrzymania wydobycia węgla energetycznego do 2049 r. są nierealne. Ich zdaniem zużycie tego surowca już w 2030 r. spaść może z obecnych 32 mln do 10 mln ton. Oznacza to, że wszystkie kopalnie produkujące surowiec dla energetyki, oprócz Bogdanki, zostaną najprawdopodobniej zamknięte do 2030 r. Według ekspertów drogi polski węgiel w latach 30. i 40. nie znajdzie już nabywców.
Fotorzepa, Robert Wójcik
– Porozumienie z górniczymi związkami zawodowymi mówiące o zakończeniu wydobycia węgla do 2049 r. ma się nijak do sytuacji, w jakiej rzeczywiście znajduje się sektor węglowy w Europie i w Polsce. Elektrownie węglowe będą traciły rentowność znacznie szybciej, niż zakładają to oficjalne dokumenty. Równocześnie, tempo rozwoju OZE założone w polityce energetycznej państwa jest tak niskie, że np. założone w strategii moce fotowoltaiczne na 2030 r. Polska osiągnie zapewne już w przyszłym roku – zauważa dr Kacper Szulecki z Uniwersytetu w Oslo.