– Bez obwijania w bawełnę powiem, że jeżeli niektóre z krajów tu obecnych, nie byłyby członkiem naszego związku (chodzi o Związek Celny stanowiący część Wspólnoty-red) lub by się z niego wycofały, to kupowałyby teraz gaz po cenach europejskich. I nie ma co przeliczać, wiadomo, że wszystko od razu byłoby dużo droższe. Trzeba o tym pamiętać, kiedy podejmowane są decyzje blokujące lub hamujące integrację – ostrzegł Dmitrij Miedwiediew podczas posiedzenia Euroazjatyckiego Komitetu Międzyrządowego z stolicy Kirgistanu Biszkeku.

Premier Rosji zapewnił, że „tutaj nikt nikogo nie trzyma na siłę”. Dodał, że w ostatnich latach członkowie EAWG czyli Białoruś, Kazachstan, Armenia i Kirgistan zwiększyły eksport swoich towarów na rosyjski rynek, dostały też znaczące ulgi we energetyce (gaz i ropę z Rosji kupują dużo taniej od średniej europejskiej). Do tego rosyjski rynek pracy stał się całkowicie otwarty dla obywateli tych krajów, rozwija się współpraca przemysłowa.

Do kogo Miedwiediew kierował swoje ostrzeżenia, można się tylko domyślać. Białoruś nie chce spłacać 600 mln dol. długu za rosyjski gaz kupowany i tak po najniższej w Europie cenie; domaga się dla siebie ceny takiej jaka obowiązuje w Rosji; Kazachstan i Białoruś zarabiają na reeksporcie na teren Rosji żywności z Zachodu obłożonych embargiem Kremla. Wykorzystują tu brak kontroli na granicach.