– To jak duży jest sceptycyzm naszych partnerów z Europy Środkowo-Wschodniej wobec projektu Nord Stream-2 pokazała dyskusja i my traktujemy je bardzo poważnie. Jednak nie zmienia to niczego w naszym stanowisku, że Nord Stream-2 to wyłącznie niemiecko-rosyjska droga. O tym mówimy krytykom tego projektu tak w Europie jak i w Waszyngtonie – mówił Haiko Maas szef niemieckiego MSZ podczas wystąpienia na tradycyjnym noworocznym posiedzeniu „Wschodniego komitetu – Wschodnioeuropejskiej Asocjacji Gospodarki Niemiec”, cytuje agencja Prime.

Minister dodał, że „sprawy europejskiej polityki energetycznej powinny się decydować w Europie, a nie w USA”. Niemiec dodał, że uprzedził amerykańskiego sekretarza stanu Mika Pompelo, że wprowadzenie jednostronnych sankcji przeciwko Nord Stream-2 jest „krokiem w złym kierunku”. „Jasno powiedziałem to Mikowi Pompelo” – dodał szef niemieckiego MSZ.
Wstawił się także od razu za Rosją: „Sankcje nigdy nie są celem samym w sobie, ale instrumentem politycznym, który ma sens, kiedy, tak jak w wypadku sankcji Unii, jest powiązany do jasnych i wykonalnych wymagań. Niestety to się już nie odnosi do sankcji USA wobec Rosji”.

Niezależni eksperci przyglądający się temu, co dzieje się wokół rozbudowy gazociągu północnego, tłumaczą nerwowość Niemców, coraz większym prawdopodobieństwem wprowadzenia ograniczeń, przede wszystkim wobec szwajcarskiego budowniczego gazociągu, firmy Allseas. Bez tego wykonawcy cała, zaawansowana już  inwestycja stanie pod znakiem zapytania. A niemieckie koncerny z udziałem skarbu państwa, zaangażowane w projekt wyłożyły już ponad 1 mld euro w jego finansowanie.

Tymczasem Moskwa ignoruje działania amerykańskiego Kongresu na rzecz nowych sankcji wobec firm zaangażowanych w budowę gazociągu Gazpromu. Dmitrij Pieskow rzecznik Kremla oświadczył, że w rezolucji Kongresu USA „nie ma niczego nowego”.