– Ten projekt ma geopolityczne konsekwencje i sama Dania nie może tego problemu rozwiązać. Przeprowadziłem w parlamencie inicjatywy ustawodawcze, które pozwolą zgodnie z prawem nałożyć weto lub wstrzymać realizację tego projektu. Nie zdecydujemy, kiedy zapadnie ostateczna decyzja, w rzeczywistości bardzo trudno to przewidzieć – mówił w środę Lars Løkke Rasmussen, premier Danii podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Ukrainy Wołydymyrem Hrojsmanem.
Zdaniem Rasmussena potrzebna jest ogólnoeuropejska debata wysokiego szczebla, podczas której zostaną dokładnie przeanalizowane wszystkie rodzaje ryzyka związane z rosyjskim projektem. Ukraiński premier nazwał rozbudowę gazociągu północnego o dwie nitki rodzajem „broni hybrydowej”.
– To nie jest zwykły gazociąg. To nowy rodzaj broni hybrydowej, która w razie doprowadzenia do eksploatacji uzależni (od Rosji – red.) wszystkie kraje – odbiorców rosyjskiego gazu. Ukraina proponuje europejskim odbiorcom pewne dostawy niezależnie od Federacji Rosyjskiej – podkreślił Hrojsman.
Także w środę na temat Nord Stream 2 rozmawiał w Waszyngtonie minister energetyki Rosji Aleksandr Nowak. – Wymieniliśmy się stanowiskami. (…) Oczywiście taka inwestycja mu być realizowana na bazie ekonomicznej, bez politycznych ocen tego projektu – zapewnił minister.
Dania jest ostatnim krajem, na zgodę której czeka Gazprom, by ruszyć z budową. Wniosek operatora projektu – spółki Nord Stream 2 AG (zarejestrowana w Szwajcarii, należy do Gazpromu) leży w Kopenhadze już rok. Dotąd Rosjanie byli pewni swego i zapowiadali, że po Finlandii, Rosji i Szwecji, które dały zgody w ciągu czterech miesięcy, także Dania podejmie pozytywną decyzję, i to w ciągu „kilku dni”. Zgodnie z harmonogramem budowa nowych nitek miała ruszyć w lipcu. Już wiadomo, że termin jest nieaktualny.
Na początku tego tygodnia pojawiły się w rosyjskich mediach informacje, że to Amerykanie naciskają na Kopenhagę, by swojej zgody Rosjanom nie dała. Jednak Dania już w listopadzie 2017 r tak zmieniła prawo, by móc prawomocnie zablokować inwestycję.
Wtedy to duński parlament jednogłośnie przyjął ustawę, która daje możliwość brania pod uwagę nie tylko wpływu na środowisko czy bezpieczeństwo, ale też „spraw polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności w decyzjach dotyczących kabli energetycznych i rurociągów przechodzących przez terytorialne wody Danii”.
Rosjanie musieli się liczyć z odmową Duńczyków, bo jeszcze zanim duński parlament zmienił prawo, Sergiej Sierdiuow, dyrektor techniczny Nord Stream 2 AG, zapowiedział, że firma przygotowała alternatywny wariant przebiegu gazociągu. Ma on ominąć duńskie wody na północ od wyspy Bornholm. A to oznacza wydłużenie trasy i wyższe koszty.
Dziś szacunkowy koszt inwestycji to 9,5 mld euro. Decyzja polskiego UOKiK uniemożliwiła zachodnim koncernom wejście do spółki z Gazpromem. Dlatego połowę mają sfinansować w formie kredytów dla Gazpromu – austriacki OMV, francuski Engie, Shell i niemieckie Wintershall oraz Uniper – po 950 mln euro każda.