Choć kryzys energetyczny już teraz jest najpoważniejszy w historii, to najgorsze może dopiero nadejść – ostrzegł we wtorek na konferencji w Sydney Fatih Birol z Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA). Głębokie niedobory i skok cen nośników energii to skutki inwazji na Ukrainę dokonanej przez będącą kluczowym eksporterem m.in. ropy i gazu Rosję.
Jak zauważał Birol, skoczyły koszty transportu, ogrzewania oraz zasilania przemysłu, a to wzmaga inflację i protesty w ubogich krajach. Jednak jego zdaniem długoterminowe skutki będą pozytywne, wzorem następstw kryzysu lat 70., który doprowadził do oszczędności w korzystaniu z energii i boomu w energetyce atomowej.
Wprawdzie najbliższa zima będzie ciężka, jednak kryzys powinien skłonić rządy do działań na rzecz przyspieszenia zielonej rewolucji w energetyce. Jak na tej samej konferencji ostrzegła sekretarz energii USA Jennifer Granholm, uniezależniając się od Rosji w sferze paliw kopalnych, nie wolno jednak popaść w zależność od technologii OZE z Chin.
Państwo Środka kontroluje 80 proc. łańcuchów dostaw w branży energetyki słonecznej, a według IEA do 2025 r. ten udział wzrośnie do 95 proc. Dominuje ono też w produkcji baterii litowo-jonowych, turbin wiatrowych i wchodzi w technologie czystego wodoru. Zdaniem Martina Greena z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii na zmniejszenie uzależnienia szanse dają m.in. rozważane w Europie opłaty od śladu węglowego. Tymczasem, osłabiając pozycję Rosji, rozwój zielonej energii poprawi też bezpieczeństwo globalne.
– Globalne przejście na czystą energię może być najlepszym planem pokojowym – oceniła Granholm.