Jak wynika z naszych informacji, firmy kontrolowane przez Skarb Państwa faktycznie w ostatnich dwóch latach zwiększyły import węgla. Sprowadzają go głównie z Rosji, Kolumbii, Kazachstanu, ale też z USA. To jednak reakcja na to, że jeszcze w 2017 r. rodzimego paliwa na rynku zaczęło brakować, a PGG oferowała elektrowniom tylko minimalne dostawy wynikające z kontraktów. Aby się ratować, energetyka dostała zielone światło na zakupy za granicą, z którego korzysta do dziś.
Obecnie zaś, gdy zapotrzebowanie na węgiel się skurczyło, a na świecie ceny paliwa mocno spadły, krajowe kopalnie zaczęły mieć problem ze zbytem swojego surowca. Tym bardziej, że – według relacji firm energetycznych – jakość surowca w niektórych kopalniach wyraźnie się pogorszyła. To spowodowało, że węglowa górka zapasów zaczęła rosnąć. Na koniec listopada przy kopalniach leżało już 4,8 mln ton węgla – dwa razy więcej niż przed rokiem.
Energetyka na pomoc
Problem w tym, że elektrownie też mają pełne place magazynowe. W tej sytuacji, by wyrwać PGG z opałów, spółki energetyczne wykupują część węgla, który i tak leży przy kopalniach górniczej spółki. W skali roku to pomoc liczona w setkach milionów złotych. Energetyka obawia się jednak, że w przypadku dalszego pogarszania się sytuacji PGG, takie wsparcie może być już niewystarczające. – Ewentualna zgoda zarządu PGG na podwyżki płac, będzie jak zaproszenie na bal na Titanicu – alarmuje jeden z naszych rozmówców.
Vapor escapes from cooling towers at the lignite coal-fired power plant operated by PGE Elektrownia Belchatow SA near Belchatow, Poland,/Bloomberg
Foto: energia.rp.pl