Na razie za baryłkę Brenta trzeba zapłacić ok. 54–57 dolarów. I nie wydaje się, żeby miały w najbliższym czasie przekroczyć poziom 60 dol., nawet kiedy pojawiają się kolejne informacje o ograniczeniu wydobycia przez kartel OPEC oraz o tym, jak „solidarni” z członkami tej organizacji są Rosjanie.
Ceny na poziomie 70 dol. widzą analitycy Citigroup. Ale również nie w najbliższych miesiącach. Warunkiem spełnienia się tej prognozy jest bowiem utrzymanie obecnych ograniczeń wydobycia przez cały 2017 rok, a przede wszystkim ich przestrzeganie przez wszystkie kraje OPEC.
„Na razie jednak ceny ropy będą wahały się w granicach 53–58 dol. za baryłkę” – czytamy w prognozie analityków Citi. W górę mają pójść dopiero w drugiej połowie roku.
Pojawiają się także prognozy znacznie mniej optymistyczne dla producentów. Zdaniem Eugena Weinberga z Commerzbanku nie ma żadnych powodów, aby ropa miała drożeć do 70 dol. za baryłkę tylko dlatego, że taka cena byłaby korzystna dla OPEC.
– To, co widzę, to raczej spadek cen do 50 dol. za baryłkę, a potem, w drugiej połowie bieżącego roku, do 45, a nawet 40 dol. za baryłkę Brenta – uważa ekspert.