Taka sytuacja nie przydarzyła się Rosjanom nigdy w całej historii sprzedaży ropy. Marka Urals od końca targów z poniedziałku, czyli w ciągu pół doby potaniała w kontraktach z dostawą na maj o 112,7 proc. z 15,75 dolara za baryłkę do minus 2 dolarów. Oznacza to, że na ropę w plusowej cenie nie znaleźli się klienci i aby opróżnić choć trochę zapełnione magazyny, trzeba zachęty dla kupujących w postaci dopłat.

CZYTAJ TAKŻE: Historyczny moment: ujemne ceny ropy. Teraz surowiec powoli drożeje

„W poniedziałek amerykańska ropa marki WTI momentami kosztowała minus 40 dolarów za baryłkę. Po tym jak cena amerykańskiej ropy po raz pierwszy w historii okazała się ujemna, także ceny na inne marki spadły” – głosi komunikat serwisu Refinitiv, cytowany przez gazetę RBK. Kreml robi dobrą minę i zapewnia, że „apokalipsy nie ma”. Rzecznik Dmitrij Piesków przyznał jednak, że władze uważnie obserwują zmiany cen na rynku ropy. Kontrakty na inne, poza majem, miesiące, nie notują tak dużego spadku ceny Urals. – Wszyscy specjaliści, zdają sobie sprawę, że to (zapaść w kontraktach na maj-red) nie jest powodem do jakiejś szczególnie negatywnej oceny bieżącej rzeczywistości – stwierdził Piesków. Zapewnił, że kraje porozumienia o ograniczeniu wydobycia OPEC+ analizują sytuację i w miarę potrzeb są gotowe na korekty wielkości redukcji, które rozpoczną się w maju.

""

Wydobycie ropy przez Rosnieft/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl


Do Władimira Putina dzwonić miał w tej sprawie reżimowy prezydent Wenezueli Nicolas Maduro. Proponował spotkanie OPEC+ na 10 maja, by przeanalizować sytuację. Na razie żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. Rosja jest jednym z tych państw, których budżety w dużym stopniu zależą od eksportu surowców energetycznych. Ropa, gaz i metale szlachetne dostarczają połowę dochodów do kasy Kremla.