„Uważam, że każdy z tych kontraktów, który obowiązywał przez pięć lat, zawiera warunki dziś nie do przyjęcia. Chodzi o wysokość zarobków oraz różnego rodzaju nagrody i gratyfikacje kierownictwa Naftogazu Ukrainy. Podkreślałem to już i jeszcze raz podkreślę, że wynagrodzenie dla wysokiego kierownictwa państwowych koncernów ukraińskich były rynkowe. Ale jestem przeciwny, by w tak trudnym czasie te zarobki były nie tylko wysokie, ale kosmicznie wysokie” – cytuje Wołodymyra Hrojsmana premiera Ukrainy agencja Unian.
Premier podkreślił, że rada ministrów wystąpiła do rady nadzorczej Naftogazu o przedstawienie do akceptacji projektów nowych kontraktów. Obecne premier zapowiedział, że będą obowiązywać do 22 marca. Potem władze ich nie przedłużą, dopóki płace nie zostaną obniżone.
W 2017 r prezes koncernu Andrij Kobolew zainkasował 47,1 mln hrywien (dziś to 6,3 mln zł), pierwszy zastępca Sierhij Perełoma – 17 mln hrywien a dyrektor finansowy Sierhij Konowec – 15,2 mln hrywien.
Oburzenie opinii publicznej wzbudził też fakt, że dwaj członkowie zarządu, którzy rozpoczęli pracę w połowie roku dostali – jeden 24 mln hrywien (3,2 mln zł) a drugi 10,4 mln hrywien. Łącznie 5-osobowy zarząd i dziewięciu dyrektorów zainkasował w 2017 r 214 mln hrywien (28,7 mln zł) z czego sam zarząd czyli pięć osób 127,7 mln hrywien (17,1 mln zł).
Także rada nadzorcza, zbierająca się nie częściej niż raz w miesiącu, nie żałowała sobie pieniędzy. Jej członkowie dostali łączniem 25,5 mln hrywien.
W połowie 2018 r rada przyznała zarządowi specjalną premię za wygraną z Gazpromem – 46,3 mln dol. Premier wstrzymał wtedy te wypłaty i zapowiedział dokładną analizę zarobków w Naftogazie.