Rosjanie wyraźnie nie spodziewali się, że zapowiadane od ponad roku przez amerykańskich parlamentarzystów sankcje wobec rosyjskich inwestycji gazociągowych – Turecki Potok i Nord Steram-2, rzeczywiście staną się ciałem.
Dlatego wprowadzenie restrykcji wobec dwóch kluczowych inwestycji Gazpromu w Europie w ostatnim możliwym terminie – 20 grudnia, okazało się dla Moskwy szokiem. Tym boleśniejszym, że główny cel sankcji – szwajcarski budowniczy rosyjskich gazociągów – spółka Allseas, natychmiast przerwał pracę w duńskiej strefie. A bez tej firmy – monopolisty w kładzeniu gazowych rur dużych rozmiarów na dnie mórz, szanse dokończenia budowy zmniejszyły się dramatycznie.
Niedokończenie Nord Stream-2 byłoby już nie porażką, ale klęską Gazpromu i Rosji. W odróżnieniu od przerwanej w grudniu 2014 r budowy gazociągu South Stream, która była w początkowej fazie, Nord Stream-2 jest gotowy w ponad 80 proc..
Bloomberg
Tak więc niedokończenie inwestycji oznaczałoby ogromne straty finansowe Gazpromu (koszt na starcie inwestycji to 9,5 mld euro). Jeszcze boleśniejsza byłaby strata wizerunkowa. W tej sytuacji Kremlowi pozostało jedno – zaatakować.