„Zgodnie z wynikami postępowania, mającego wyłonić prywatnego partnera do implementacji partnerstwa publiczno-prywatnego dla projektu mostu energetycznego Ukraina–Unia Europejska, zwycięzcą postępowania jest Ukraine Power Bridge Company Ltd.” – poinformował w ubiegłym tygodniu publikowany przez władze w Kijowie „Kurier Urzędowy”.
CZYTAJ TAKŻE: Ukraina kończy z paliwami z Rosji
Elektrownia jak nowa
Zwycięskie konsorcjum to wspólne przedsięwzięcie Westinghouse Electric Sweden AB, EDF Trading Limited oraz Polenergii International. Firmy te mają poprowadzić projekt, który ma wyrwać Ukrainę z energetycznych objęć Rosji i włączyć ją do systemu energetycznego Unii Europejskiej.
– Pierwszy etap to integracja ukraińskiego systemu z systemem UE – mówi „Rzeczpospolitej” Grzegorz Stanisławski, menedżer pilotujący w Polenergii International ukraiński projekt. Z dwóch bloków atomowej elektrowni Chmielnicki jeden zostałby zintegrowany z systemem UE poprzez dwie linie: pierwsza wiodłaby na południowy zachód – na Węgry, Czechy, Słowację, Rumunię i Mołdawię; druga natomiast prosto na zachód, przez Polskę.
Żeby jednak w pełni zrealizować proces integracji, trzeba wdrożyć fazę drugą – czyli wyremontować linie pozwalające podłączyć się do europejskiego systemu i same obiekty. – Tego zadania miałby się podjąć przede wszystkim Westinghouse, który dbałby o modernizację i zwiększenie sprawności oraz bezpieczeństwa elektrowni jądrowych – podkreśla Stanisławski. – Skutkowałoby to wzrostem mocy w całym systemie ukraińskiego Energoatomu o 3,7 TW i dałoby mocny efekt wprowadzenia nowych, niezależnych od systemu rosyjskiego technologii – kwituje.
Trzecią częścią projektu jest wreszcie 20-letni kontrakt na przesył prądu: właścicielem kontraktu jest Energoatom, operatorem – zwycięskie konsorcjum, gdzie w tej fazie największą rolę do odegrania mieliby Francuzi z EDF.
Całą inwestycję pomyślano w taki sposób, by ominąć problem Ukrainy z pozyskiwaniem finansowania, a tym bardziej – uniknąć konieczności wyłożenia pieniędzy z budżetu rządu w Kijowie. Dlatego postawiono na vendor investing, gdzie dostawca sprzętu lub technologii wykłada finansowanie, a zaczyna na tym zarabiać, gdy jego technologia zaczyna przynosić owoce.