Rz: Litwa szuka sojuszników, by zablokować budowę elektrowni jądrowej na Białorusi, gdzie kilka tygodni temu doszło do zsunięcia się reaktora. Jest jakiś odzew?
Rokas Masiulis: Rozmawiałem już z ministrem energii Polski i wszystkich innych państw basenu Morza Bałtyckiego. Ich reakcje są podobne jak na Litwie. Wszyscy potrzebują więcej informacji o projekcie, który od początku budzi nasze zastrzeżenia, m.in. co do lokalizacji, którą wskazano dekretem prezydenta, a nie w toku właściwej procedury. Mamy też zastrzeżenia co do gospodarki wodnej, jaką prowadzić ma Białoruś po uruchomieniu elektrowni. Celem Litwy jest albo doprowadzenie do poprawy przestrzegania standardów bezpieczeństwa przy realizacji tej inwestycji, albo w razie nieprzestrzegania prawa międzynarodowego – wstrzymanie projektu. Zwłaszcza że są już oficjalne zarzuty dotyczące naruszenia postanowień konwencji Espoo (o transgranicznym oddziaływania na środowisko) i konwencji z Aarhus (m.in. o dostępie do informacji i udziale społeczeństwa w podejmowaniu decyzji). Wydaje się, że nasze wysiłki na polu międzynarodowym odniosą sukces.
A jaki jest odzew ze strony Polski?
Na razie informujemy stronę polską i przekazujemy jej nasze ustalenia. Z kolei polski rząd zastanawia się nad swoim stanowiskiem. Dla niego sprawa może być mniej oczywista, bo sam także rozważa budowę własnej elektrowni atomowej.
Litwa też rozważała budowę takiej siłowni, kiedyś z Polską, a teraz samodzielnie. Czy ten pomysł już jest nieaktualny?