Decyzja o zwiększeniu podaży tego surowca została podjęta w wyniku sobotnich konsultacji 3 maja. Dla niektórych krajów, których gospodarka jest oparta nadal na eksporcie surowców energetycznych, spadek cen ropy, zapowiedź kolejnego zjazdu cen ropy, to zła wiadomość. Chociażby Saudyjczycy zapisali w budżecie przychody z ropy z założeniem, że Brent będzie średnio kosztował po 90 dol. za baryłkę. To już jest nierealne. Tymczasem większość banków inwestycyjnych zakłada, że ta wartość nie przekroczy 68 dol. W ostatni piątek, 2 maja ceny ropy Brent wyniosły na zamknięciu 61,47 dol. za baryłkę.
Czytaj więcej
Kartel eksporterów ropy OPEC obniżył swoją prognozę wzrostu tegorocznego popytu na ropę na świeci...
I będą spadać. Bo sobotnia decyzja o zwiększeniu podaży jest już kolejną. Zasadniczo obie w zasadzie miały być czystą kosmetyką i zalegalizować przekroczenie wyznaczonych limitów wydobycia w takich krajach, jak Kazachstan czy Irak. Podobno to Arabia Saudyjska jest autorem pomysłu zwiększenia limitów, aby oba te kraje poczuły, że niskie ceny ropy uderzą w ich budżety.
Przyjedzie Trump i ma być miło
— OPEC+ właśnie wrzucił kolejną sensację na rynek. W ten sposób Arabia Saudyjska chce ukarać kraje członkowskie, takie jak Kazachstan za to, że nie przestrzegają wyznaczonych limitów wydobycia. Jednocześnie chcą coś ugrać z Donaldem Trumpem, który bardzo chce niskich cen ropy naftowej — mówił Bloombergowi Jorge Leon, analityk Rystad Energy A/S, który wcześniej pracował w sekretariacie OPEC.
Saudyjczycy w ten sposób także przygotowują dobrą atmosferę dla zbliżającej się wizyty Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie. Prezydent USA już kilka razy apelował do kartelu o obniżenie cen ropy, aby w ten sposób doprowadzić również do obniżek cen na rynku detalicznym.