Notowania ropy zamknęły zwyżką dopiero drugi tydzień na ostatnich dziesięć. W piątek po południu za baryłkę odmiany Brent płacono ok. 98 dol., o 3 proc. więcej niż przed tygodniem. Ceny były wspierane przez zakłócenia w dostawach na światowe rynki, nadzieje na mniejszą skalę podwyżek stóp Fedu oraz ostatnie prognozy rynkowe.
Po awarii dwóch rurociągów w Luizjanie w USA w czwartek przerwano wydobycie na sześciu polach naftowych i gazowych w Zatoce Meksykańskiej. Produkcja miała zostać szybko wznowiona, jednak przy niedoborach ropy inwestorzy na wszelkie takie informacje reagują nerwowo.
Wcześniej na kilkadziesiąt godzin stanęły dostawy ropy południową odnogą ropociągu Przyjaźń, ponieważ nałożone sankcje uniemożliwiły Rosjanom uregulowanie opłat za korzystanie z niego. Przerwa w dostawach groziła niedoborami paliw m.in. na Węgrzech, jednak opłaty zdecydował się uiścić koncern MOL.
W odrabianiu wcześniejszych strat cenom ropy pomagał słabszy od oczekiwań odczyt inflacji w USA, który dla Fedu powinien być argumentem za bardziej ostrożnym podnoszeniem stóp procentowych. Inwestorzy kupowali ropę, kierując się również wskazującym na wyższe ceny raportem Międzynarodowej Agencji Energetyki (IEA).