Choć akcje amerykańskich spółek naftowych są już około dwukrotnie droższe niż przed wybuchem pandemii, to ich europejskie odpowiedniki wciąż maja problem z wyjściem na nowe szczyty. Wszystko przez pogłębiającą się przepaść w wycenach. Wskaźniki cen do oczekiwanych zysków ExxonMobila czy Chevrona sięgają odpowiednio 11,2 oraz 10,6, podczas gdy w przypadku BP, Shella, czy TotalEnergies jest to zaledwie od 5,5 do 6,5.
Amerykańskie firmy naftowe w Europie?
Jak donosi amerykański tygodnik Barron’s, sposób na zamknięcie tych nożyc znalazł analityk banku Citi Alastair Syme. Według niego amerykańscy giganci naftowi powinni rozważyć przejmowanie swoich europejskich konkurentów. Na razie taka propozycja wciąż wydaje się dość abstrakcyjna, bo w ostatnich latach inwestorzy bardzo sceptycznie podchodzili do wielkich przejęć w sektorze, karząc przeprowadzających je emitentów wyprzedawaniem akcji.
Czytaj więcej
Otwarcie Chin i odrodzenie transportu lotniczego to dwa powody dobrych prognoz dla rynku ropy naftowej. — Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach zauważymy wyraźne dowody odbicia gospodarki chińskiej — powiedział prezes Saudi Aramco, Amin Nasser, podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.
Jak przyznaje Syme, w Europie branża paliwowo-naftowa zmagała się z trudniejszym otoczeniem politycznym. Inwestorzy unikali akcji ze względów środowiskowych, a do tego dochodziły surowa linia orzecznicza sądów, co widać było na przykładzie Shella, który został zobowiązany do głębokiego ograniczenia emisji.
Koncerny z USA mniej wydają na zieloną energię
Spółki były obciążane podatkiem od nadmiarowych zysków, a przecież ponosiły koszty znacznie wyższych niż w USA wydatków na inwestycje w zieloną energię. Zdaniem specjalisty amerykańskie przejęcia sprawiłyby, że połączone podmioty byłyby wyceniane wyżej, a jednocześnie zyski przejmowanych podmiotów mogłyby wzrosnąć dzięki nawet 30-procentowym cięciom kosztów.
Czytaj więcej
Rosjanie przyznają, że kraje Unii Europejskiej w ciągu pół roku „z powodzeniem” zastąpiły rosyjski gaz paliwem od innych dostawców. Import LNG sięgnął 125 mln ton, czyli 170 mld m3 - wielkości przekraczającej znacznie import gazu z Gazpromu. Głównym eksporterem gazu na unijny rynek jest teraz USA.
„Siły rynkowe nie zmniejszą różnic w wycenach, bo takie czynniki podbijają koszt kapitału europejskich spółek. Potrzeba, aby branża sama przeprowadziła arbitraż” – ocenia Syme w nocie do klientów.
Do pomysłu z pewną ostrożnością odnoszą się przedstawiciele kierownictwa amerykańskich spółek, z którymi rozmawiał Barron’s, a zdaniem Syme’iego przejęć nie zablokowałyby ani europejskie rządy, ani regulatorzy. Z punktu widzenia społeczeństw negatywnym skutkiem mogłoby być jednak obniżenie przez przejęte przez Amerykanów podmioty wydatków na inwestycje w zieloną energię.
„W rękach Amerykanów europejskie firmy zapewne zrezygnowałyby z części inwestycji w obniżenie emisyjności” – oceniał analityk Citi.