Pojawienie się projektu nowelizacji ustawy na Stałym Komitecie Rady Ministrów oznacza, że prace rządowe nad tą ustawą po chwilowej zadyszce, ponownie nabrały przyspieszenia. – Nie zawieszamy prac na ustawą zmniejszającą odległość lokowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań z 700 m. do 500 m. Wyjaśniamy ostatnie uwagi, a te w ostatnich dniach dotyczyły tzw. repoweringu – mówił pod koniec stycznia wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka. Resortowi klimatu udało się wyjaśnić uwagi dotyczące lokalizacji biogazowni z ministerstwem rolnictwa, które jako ostatnie wyrażało sceptycyzm wobec liberalizacji ustawy.
Wiatraki a ceny energii
Jak mówi nam dr Maciej Bukowski, prezes think tanku WiseEuropa, polska energetyka potrzebuje liberalizacji ustawy wiatrakowej czy – szerzej – całego procesu inwestycyjnego, także np. w zakresie możliwości inwestowania off grid. – Po pierwsze dlatego, żeby zwiększyć podaż energii, po drugie, zbić nieco jej cenę w dłuższej perspektywie i po trzecie, zachęcić do inwestycji firmy z innych sektorów, np. przemysłu czy AI, które dziś mogą się obawiać, że zderzą się z jej brakiem. Premier tego wprost nie zapowiadał, ale miejmy nadzieję, że rząd to rozumie i działa w tym kierunku – komentował kilka dni temu Bukowski.
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk zapowiedział blisko 700 mld zł inwestycji w polską gospodarkę. Jednym z z kluczowych komponentów ma być energetyka, na którą wydamy najwięcej. Niemal wszystkie inwestycje w energetyce już się jednak pojawiły, a o nowych planach nie usłyszeliśmy. Nie wspominano jednak w jaki sposób rząd chce obniżyć cen energii.
Przedsiębiorcy, do których wielokrotnie odwoływał się premier Tusk podczas prezentacji planu gospodarczego rządu w lutym, już dwa lata temu apelowali do poprzedniego rządu o zmianę tej ustawy. Pod apelem, który koordynowało Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), podpisał się m.in. Google, w którego opinię miał wsłuchiwać się ostatnio Donald Tusk.
– Po przyjęciu wyczekiwanej ustawy wiatrakowej, która obecnie jest w pracach rządu, każdy gigawat zainstalowanej energii z lądowych farm wiatrowych będzie oznaczał cenę energii niższą o ponad 9 zł za megawatogodzinę. To oznacza, że bez niezbędnych inwestycji wzrost PKB Polski w 2030 roku będzie o 0,2 proc. niższy tylko przez sam fakt, że energia elektryczna kosztować będzie w końcówce tej dekady o ponad 55 zł/MWh więcej – wyliczał Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.