Rolnicy oczekują zmian

Producenci rolni wskazują na potrzebę modyfikacji polityki rolnej państwa tak, by odpowiadała aktualnym wyzwaniom, a także zmian strukturalnych, które pozwolą im na realne konkurowanie na globalnym rynku żywnościowym.

Publikacja: 26.05.2024 21:00

Jakie są kluczowe problemy polskiego rolnictwa? Jakie doświadczenia płyną z Europejskiego Zielonego Ładu (EZŁ) i jakie zmiany dla tego sektora gospodarki w nim są pożądane? Odpowiedzi na te pytania szukali uczestnicy debaty „Przyszłość polskiego rolnika i konsumenta. Jak poradzić sobie z Zielonym Ładem?”, która odbyła się w cyklu „Rzeczpospolitej” „Zielona energia – trendy i wyzwania”.

Artur Balazs, aktywny rolnik prowadzący duże gospodarstwo, przewodniczący kapituły Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, a także były minister rolnictwa i rozwoju wsi, zarysował szeroki obraz problemów, z jakimi zmaga się polskie rolnictwo. Mówił o ostatnich protestach rolników przeciwko „polityce UE i destabilizacji rynku”, które doprowadziły do podpisania z rządem pakietu uzgodnień. – Jedne z najważniejszych zapisów dotyczą wprowadzania zasad EZŁ oraz konsultacji z rolnikami przy jego modyfikacji i wprowadzaniu – przypomniał Artur Balazs. Jak dodał, dotąd nie doszło do zapowiedzianych rozmów i powinno to nastąpić, zanim nadejdzie kolejna fala protestów.

EZŁ wskazuje na potrzebę zrównoważonego rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich w Unii dzięki wspólnej polityce rolnej, podkreśla znaczenie różnorodności biologicznej, stawia także na strategię „od pola do stołu”, która ma być sposobem na bardziej zrównoważony łańcuch żywnościowy.

Pierwotnie strategia zakładała, że do 2030 r. o 50 proc. zmniejszy się zużycie pestycydów w uprawach oraz antybiotyków w hodowli zwierząt, 25 proc. pól miało zostać przeznaczone pod uprawy ekologiczne, a 10 proc. ziemi miało zostać wyłączone z produkcji rolnej na rzecz ochrony krajobrazu. Założenia te ulegają zmianie wskutek najpierw wpływu wojny w Ukrainie na rynki i bezpieczeństwo żywnościowe Europy, a później protestów rolników, które w ostatnich miesiącach przetoczyły się przez wiele krajów Unii.

W odpowiedzi na obawy rolników Komisja Europejska (KE) wycofała się m.in. z obowiązku ugorowania, które od tego roku miało objąć 4 proc. gruntów. Złagodziła także inne wymogi, zmniejszając obciążenia administracyjne dla rolników, opracowuje również działania, których celem jest wzmocnienie ich pozycji w łańcuchu żywnościowym.

W 2023 r. KE uruchomiła pięcioletni system wsparcia dla rolników w postaci nowej wspólnej polityki rolnej (WPR). Przewiduje on finansowanie w wysokości 300 mld euro i silniejsze zachęty, aby wspomóc unijnych rolników w stosowaniu bardziej zrównoważonych i odpornych praktyk. Rolnicy otrzymają dodatkowe wynagrodzenie za swoje plony, jeżeli będą także składować dwutlenek węgla.

Wykorzystać szanse

Zdaniem Adama Nowaka, podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW), na EZŁ trzeba spojrzeć szeroko, bo dotyczy całej gospodarki, choć najmocniej obciąża rolników, ograniczając ich zdolność produkcji i konkurencji na światowym rynku – gdyż produkcja żywności ma dziś charakter globalny. – To przejaw braku wsłuchania się w głos rolników, zarówno przez KE, jak i poprzedni rząd – mówił podsekretarz stanu w MRiRW.

– Należy wykorzystać transformację energetyczną na korzyść rolników i sektora rolno-spożywczego. Jest m.in. potencjał do produkcji taniej i czystej energii. Nie wykorzystaliśmy możliwości domknięcia obiegu i produkcji biogazu, biometanu. Zapisy w planie strategicznym nie oddawały specyfiki polskiego rolnictwa. Najgorszym wymogiem było ugorowanie, niezależnie od klasy ziemi. My doprowadziliśmy do tego, że będzie to dobrowolne, dodatkowo płatne 563 zł za ha, i ma objąć nie więcej niż 4 proc. gospodarstwa. Popatrzyliśmy też szerzej na kwestię zmianowania i dywersyfikacji upraw. Wszyscy wiemy, że to rolnikowi zależy na zdrowiu gleb, bo to podstawa rozwoju gospodarstwa i produkcji żywności wysokiej jakości – tłumaczył Adam Nowak.

Podkreślił, że „już dziś standardy bezpieczeństwa żywności w UE, zarówno w wymiarze ilości, jak i stosowanych substancji czynnych, środków ochrony roślin są najbardziej rygorystyczne na świecie”. – Oczekujemy od UE, by żywność z krajów trzecich – Ukrainy, państw Mercosur, USA, Kanady – spełniała te same kryteria. Jesteśmy za integracją Ukrainy z UE i Polską, ale nie może się to odbywać kosztem rolników oraz zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywnościowego – powiedział przedstawiciel MRiRW.

Postulaty producentów

Marcin Gryn, rolnik z Gospodarstwa Rolnego Marcin Gryn, które ma 120 ha, stwierdził, że rolnik działa w trójkącie: wymogi biurokracji UE–zmienne warunki naturalne–decydenci krajowi. Wymogi unijne ograniczają gospodarstwa, które nie mogą podnosić efektywności i produktywności. – Aby walczyć z zachwaszczeniem, szkodnikami i innymi problemami, muszę być na polach nawet jeden–dwa razy w tygodniu podczas dynamicznego sezonu. Jest niedopuszczalne, aby zasady upraw dyktował unijny urzędnik, który na moim polu nie był ani razu – mówił Marcin Gryn. – Chcemy na siłę edukować rolników, jak powinni produkować, a oni doskonale to wiedzą. Jako rolnik, który dba o warsztat pracy i o konsumentów, uważam, że musimy edukować społeczeństwo i poprawiać obraz rolnictwa – dodał. – W dużych gospodarstwach nie ma miejsca na marnotrawstwo, na używanie nadmiernej ilości środków produkcji. Trzeba obalić mit, że „duży szkodzi” – tłumaczył rolnik.

Jego zdaniem dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego trzeba się otworzyć na nowe rozwiązania wykorzystywane na świecie. – Prezydencję Polski w Radzie UE należy wykorzystać do propozycji rozwiązań. Myślę o możliwościach, jakie dają np. rośliny modyfikowane genetycznie (GMO). Chodzi np. o kukurydzę, która jest narażona na ataki szkodników powodujących rozwój rakotwórczych mykotoksyn, czy o buraki cukrowe. Takie technologie są wykorzystywane w obu Amerykach i Ukrainie. Koszty produkcji na globalnym rynku są niższe, a plony wyższe. Jeśli mamy skutecznie konkurować, musimy grać na równych zasadach – tłumaczył Marcin Gryn.

Agnieszka Tołłoczko z Gospodarstwa Rolnego Szkotowo powiedziała, że rolników czeka kolejny z rzędu, bardzo trudny rok suszy. – Może trzeba przejść na produkcję warzyw czy skomplikowaną uprawę naścienną. Znamy się na uprawach, mamy wiedzę, maszyny i kontakty. Współpracujemy z uniwersytetami – mówiła Agnieszka Tołłoczko.

– Jeżdżąc po świecie, zauważyłam światełko w tunelu – możliwości nawodnieniowe pól. Jestem za wprowadzeniem u nas takiej możliwości. Mamy wody podziemne, bo lodowce zostawiły podziemne jeziora, postanowiłam zainwestować w nawadnianie i wykopać studnię. Ale na 100 ha to koszt ok. 2,5 mln zł. Trzeba wziąć bardzo duże kredyty. A nie ma kredytów rolniczych ani suszowych. Są kredyty komercyjne, których oprocentowanie to 10 proc. Same odsetki w roku to są kwoty niebanalne – opowiadała rolniczka.

– Wierzę, że to jedyna droga, bo w przeciwnym wypadku moje gospodarstwo i wiele innych przestanie istnieć. A jako kraj nie możemy sobie pozwolić na brak produkcji. Więc patrząc na to, że Ukraina jest wielkim producentem zbóż i rzepaku, być może będzie trzeba w Polsce wprowadzić preferencyjne kredyty na zmianę gałęzi produkcji. Państwo musi przede wszystkim nas słuchać i znać nasze potrzeby – mówiła Agnieszka Tołłoczko. Dodała, że rolnicy oczekują też wprowadzenia ceł na żywność z Ukrainy. – Wiem, że to nie jest proste, ale wierzę, że nasz rząd sobie z tym poradzi – stwierdziła. Wskazała, że trzeba urealnić narzędzia wsparcia, bo pomoc nie trafia do rzeczywiście potrzebujących, Potrzebne są także środki ochrony roślin, a są one ograniczane i wycofywane.

Kluczowe wyzwania

Dr hab. Marek Wigier, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej PIB, zwrócił uwagę na kluczowe problemy strukturalne.

– Podstawowy to dopasowanie struktur produkcyjnych, czyli relacji kapitału, pracy i czynnika ziemi, do wymagań rynku. Gospodarstw towarowych powiązanych z rynkiem, które reprezentowane są w debacie, jest szacunkowo między 200 a 400 tys., większość stanowią gospodarstw drobne, które nie mają szans utrzymać się na rynku. Ale nie wystarczy stwierdzenie, że 1,2 mln gospodarstw się nie utrzyma. Trzeba zaproponować w polityce społecznej czy rozwojowej państwa instrumenty zmiany aktywności zawodowej – wskazał Marek Wigier.

Drugi problem to potrzeba zrzeszenia rolników w organizacjach producenckich. Dzięki temu mieliby większą siłę oddziaływania na dostawców środków ochrony roślin, nawozów i na ceny. Trzeci – rolnictwo jest dostawcą surowców, a największą wartością dodaną w sektorze jest przetwórstwo rolno-spożywcze. – Polityka rolna powinna zmierzyć się z tymi problemami, stawiać na budowę łańcuchów dostaw, bo podmioty w nich są bardziej odporne na szoki rynkowe, w tym cenowe – mówił ekspert.

W jego ocenie EZŁ jest szansą, a nie zagrożeniem dla polskiego i europejskiego rolnictwa. – To próba wyprzedzenia świata w organizacji rynku rolno-żywnościowego. Tak jak już zostało wspomniane, reguły gry muszą być jednakowe dla wszystkich. Ale np. pomysł na rolnictwo ekologiczne to droga do konkurowania produktem innym niż masowy – podkreślił Marek Wigier.

Artur Balazs nawiązał do problemów rolników z aplikacją informującą o suszy. – Jest bezużyteczna, warto natychmiast skorygować błędy – stwierdził.

Odniósł się także do problemów, które przyczyniły się do protestów. – To nieodpowiedzialność Komisji Europejskiej, która dopuściła do otwarcia rynku UE, produkującego najlepszą żywność o najwyższych parametrach, na produkty z Ukrainy. Unijni rolnicy ponoszą duże koszty związane z ochroną fitosanitarną, dobrostanem zwierząt, Ukraina ich nie ma. Nie wolno było tego zrobić bez wyznaczenia kontyngentów dostępu do rynku. Teraz jest to powoli korygowane – mówił były minister rolnictwa.

Z kolei polityka rolna powinna być przygotowywana z myślą o rolnikach produkujących na rynek. – Wnioski na ekoschematy wypełniło ponad 400 tys. rolników. To olbrzymi sukces. I to do nich powinny być kierowane instrumenty tej polityki, a do mniejszych inne, które nie odnoszą się do rynku – podsumował Artur Balazs.

Jakie są kluczowe problemy polskiego rolnictwa? Jakie doświadczenia płyną z Europejskiego Zielonego Ładu (EZŁ) i jakie zmiany dla tego sektora gospodarki w nim są pożądane? Odpowiedzi na te pytania szukali uczestnicy debaty „Przyszłość polskiego rolnika i konsumenta. Jak poradzić sobie z Zielonym Ładem?”, która odbyła się w cyklu „Rzeczpospolitej” „Zielona energia – trendy i wyzwania”.

Artur Balazs, aktywny rolnik prowadzący duże gospodarstwo, przewodniczący kapituły Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, a także były minister rolnictwa i rozwoju wsi, zarysował szeroki obraz problemów, z jakimi zmaga się polskie rolnictwo. Mówił o ostatnich protestach rolników przeciwko „polityce UE i destabilizacji rynku”, które doprowadziły do podpisania z rządem pakietu uzgodnień. – Jedne z najważniejszych zapisów dotyczą wprowadzania zasad EZŁ oraz konsultacji z rolnikami przy jego modyfikacji i wprowadzaniu – przypomniał Artur Balazs. Jak dodał, dotąd nie doszło do zapowiedzianych rozmów i powinno to nastąpić, zanim nadejdzie kolejna fala protestów.

Pozostało 90% artykułu
OZE
Najbogatszy Ukrainiec zbuduje największą elektrownię OZE we wschodniej Europie
Materiał partnera
Szansa na samowystarczalność energetyczną rolników
OZE
Co oznacza ESG w rolnictwie?
OZE
800 elektrowni węglowych można zastąpić słońcem
OZE
Fotowoltaika. Mikroinstalacje nie dają już tyle zarobić co kiedyś