Pomysł na profetyczny film „Nie patrz w górę” narodził się ledwie kilka tygodni przed wybuchem pandemii Covid-19. Choć tragikomedia ta opowiada z pozoru abstrakcyjną historię o komecie, która znienacka pojawia się na radarze naukowców i zmierza kolizyjnym kursem wprost w naszą planetę, właściwie jest to fabuła o mechanizmach zaprzeczenia.
Te same mechanizmy zobaczyliśmy podczas pandemii, gdy w obliczu najgroźniejszych odmian koronawirusa ruszyła giełda teorii spiskowych – począwszy od tych, które źródła zarazy szukały w laboratoriach wojskowych mocarstw, przez spiski globalnych koncernów farmaceutycznych, oskarżanie rządów o wszczepianie czipów, aż po wywołaną przez media – w interesie mrocznych sił – panikę. „Zwykła grypa” położyła trupem oficjalnie niemal 7 mln ludzi na całym świecie (prawdopodobnie kolejne 10 mln ofiar śmiertelnych nie trafiło do statystyk), a zachorowało ponad 772 mln ludzi.
Dziś analogicznie podchodzi się do zmian klimatycznych. Teoretycznie nikt nie dyskutuje z wynikami pomiarów temperatury na planecie. Kontrowersje pojawiają się jednak już w momencie, gdy próbujemy je zinterpretować. Wciąż nie brak takich, którzy uważają je za naturalny cykl życia na Ziemi, niezależny od człowieka i w pełni odwracalny, gdy planecie odechce się nas podpiekać. A to oznacza, że cokolwiek ludzkość będzie chciała zrobić w tej sprawie, będzie bezcelowe – planeta sama się ochłodzi. Do tego dorzucany jest argument o tym, że „naukowcy wciąż nie są zgodni”, „trwa dyskusja”. Na ekologiczny styl życia i redukowanie emisji gazów cieplarnianych panuje „moda”, podsycana fascynacją rozhisteryzowaną nastolatką ze Szwecji.
I te postawy – reprezentowane przez wcale niemałą część społeczeństw, także na „oświeconym” Zachodzie – politycy mainstreamu biorą pod uwagę, starając się rozłożyć transformację energetyczną i budowę zrównoważonych gospodarek na możliwie jak najdłuższe raty.
Czytaj więcej
Rozwój energetyki oparty na OZE w kolejnych dekadach powinien skutkować prawdopodobnie najniższą możliwą ceną energii – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Polskiego Funduszu Rozwoju. Autorzy pominęli jeden pewien kosztowny drobiazg.