Drugi wariant zakłada, że odległości od zabudowań nie powinno się w ogóle określać w metrach, tylko parametrami technicznymi danego urządzenia. Poprawki mają się pojawić na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu.
O ile mniej powstanie wiatraków po poprawce PiS? Jest kolejna analiza
Jest kolejna analiza wskazująca, o ile mniej mocy z farm wiatrowych na lądzie będziemy mogli dysponować z nowych instalacji, jeśli wejdzie w życie poselska poprawka dotycząca zmiany dystansu lokowania wiatraków. Zmiana 500 na 700 metrów – zdaniem firmy Ambiens – przełoży się na wzrost wykluczonego obszaru o 44 proc. w całej Polsce.
Wiatraki to nie tylko odległość
Zgodnie z roboczymi wyliczeniami rządu, przy odległości 700 metrów ok. 10 proc. powierzchni kraju byłoby dostępne pod nowe instalacje wiatrowe. Obecnie jest to mniej niż jeden proc. Te 10 proc. zdaniem naszych rozmów może jednak mylić. Odległość 200 metrów w lokalizacji farm wiatrowych odgrywa – zdaniem naszych rozmów kluczową różnicę - wynika to przede wszystkim ze sposobu rozmieszczenia zabudowy mieszkalnej w Polsce, która jest bardzo rozproszona, co utrudnia możliwość realizacji tego typu inwestycji w zaproponowanej odległości 700 metrów. - Są województwa, które definitywnie będą całkowicie pozbawione możliwości inwestycyjnej według tej regulacji - szczególnie południe Polski, gdzie to rozproszenie jest większe. W pozostałych województwach również te 700 metrów powoduje, że potencjał mocy jest zmniejszony minimum o połowę – mówi prezes Gajowiecki. Co ważne – nie cała powierzchnia dopuszczona odległością minimalną będzie defacto odpowiednia pod inwestycje wiatrowe. –Tereny te muszą charakteryzować się dobrą wietrznością, możliwością dojazdu wielkogabarytowych elementów oraz technicznymi warunkami przyłączenia. W praktyce oznacza to, że obszar ten będzie jeszcze bardziej ograniczony – dodaje.
W te same tony uderza Michał Kaczerowski, prezes Ambiens, firmy doradczej branży OZE. – Zmiana dystansu minimalnego z 500 metrów na 700 metrów oznacza pomniejszenie dopuszczonego ustawowo terenu aż o 44 proc. Pamiętajmy przy tym, że obszar dedykowany energetyce wiatrowej jest teoretyczny. W praktyce zawsze Ocena Odziaływania na Środowisko, Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP), warunki wiatrowe, dojazd, kwestie własnościowe, klasyfikacyjne, przyłączeniowe ten obszar rewidują – mówi. Dlatego – jego zdaniem – jest potrzeba możliwie dużo terenu gdzie można próbować realizować projekty wiatrowe, które można możliwie szybko realizować i dalej etapowo włączać do systemu. Istotne jest, 500 metrów umożliwia kontynuację części zaawansowanych projektów zgodnych z uchwalonymi MPZP, którym brakuje pozwoleń na budowę i umożliwia uruchomienie nowych obszarów, które do budowy i eksploatacji będą mogły wejść w 2 i 3 fazie za kilka lat.
Skutki poprawki wiatrakowej: zamiast 5 GW może powstać tylko 1,5 GW
Podczas prac nad poprawkami do projektu liberalizacji ustawy odległościowej, posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Marek Suski oraz Jan Warzecha, złożyli poprawkę, aby zmienić minimalną odległość dla farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych z 500 m do 700 m. Branża podkreśla, że przełoży się to na powstanie ledwie 30 proc. mocy w wietrze z planowanych. Branża planowała w ciągu 2-3 lat 5 GW. Powstanie ledwie 1,5 GW.
- Rozmowa dzisiaj o szacunkach mocy w różnych wariantach uważam, że jest niepotrzebna, ponieważ docelowo potrzebować możemy nawet 20-30 GW nowych mocy w wietrze na lądzie a to bez wątpienia wymaga uwolnienia maksymalnego terenu do optymalnego wykorzystania warunków przyłączeniowych i spłacenia kredytu zaufania społecznego – mówi . Wskazuje, że więcej możliwego terenu w skali kraju oznacza większą elastyczność i więcej przestrzeni do optymalizacji środowiskowej projektów oraz do lokalnych uzgodnień i negocjacji, co wyklucza presje inwestycyjną. – 500 metrów to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, dające bezpieczne podstawy do zbudowania trwałej symbiozy społecznej z dobrymi, przyjaznymi środowiskowo i akceptowalnymi farmami wiatrowymi. – mówi wprost Kaczerowski.