Po odwołaniu Anny Korneckiej z funkcji wiceministra rozwoju, pracy i technologii branża wiatrakowa straciła istotnego sojusznika w rządzie. To Kornecka zabiegała o to, by projekt nowelizacji ustawy, która ma odblokować rozwój lądowej energetyki wiatrowej, jak najszybciej trafił na agendę posiedzenia Rady Ministrów, a następnie pod obrady Sejmu. Nie ukrywała jednocześnie, że spodziewa się w tej sprawie ostrej dyskusji w rządzie, bo nie brakuje tam przeciwników proponowanych zmian. Podkreślała jednak, że bez energetyki wiatrowej na lądzie Polsce nie uda się zrealizować celów przewidzianych w polityce energetycznej państwa do 2040 r.

Projekt resortu rozwoju przewiduje przede wszystkim umożliwienie inwestorom stawiania wiatraków w bliższej odległości od zabudowań niż dotychczas. Ustawa z 2016 r. wprowadziła tzw. zasadę 10H, według której lądowe elektrownie wiatrowe mogą być lokowane od domów w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. W praktyce zablokowało to rozwój nowych projektów. Według nowych reguł zasada 10H zostanie zachowana, ale w szczególnych przypadkach o wyznaczaniu lokalizacji elektrowni wiatrowych będą mogły decydować gminy, jednak przy zachowaniu minimalnej odległości od zabudowań nie mniejszej niż 500 m.

Inwestorzy, a wśród nich przedstawiciele przemysłu, czekają już w blokach startowych, aby ruszyć z projektami wiatrowymi i zapewnić sobie dostęp do tańszego prądu. Nie brakuje jednak opinii, że zaproponowana nowelizacja ustawy to za mało, by szybko uruchomić nowe inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie.

""

Anna Kornecka, odwołana wiceminister Rozwoju, Pracy i Technologii

energia.rp.pl

– Zasada bliskości od momentu wprowadzenia w 2016 r. praktycznie uniemożliwiła realizację jakichkolwiek nowych projektów. Do tej pory finalizowane były inwestycje na podstawie pozwoleń na budowę uzyskanych przed wejściem w życie zasady 10H. Obecnie nowe farmy wiatrowe na lądzie nie są rozwijane. Mówi się już, że w realiach złagodzonej ustawy proces inwestycyjny może się wydłużyć nawet do siedmiu lat. To niebezpiecznie długi termin, stawiający pod znakiem zapytania opłacalność nowych inwestycji wiatrowych na lądzie – twierdzi Konrad Kosicki z warszawskiego biura Wolf Theiss. – Zapowiadane zmiany mogą spowodować, że zamiast możliwych do realizacji dodatkowych 6–10 GW energii z wiatru w najbliższych latach procesy inwestycyjne utkną na etapie pozyskiwania pozwoleń uzależnionych od mało obiektywnych czynników – wyjaśnia Kosicki.