Najpóźniej do środy Urząd Regulacji Energetyki (URE) wyda komunikat o rozstrzygnięciu lub unieważnieniu aukcji, w której większość chętnych nie wzięła udziału. Powód? Techniczne problemy z systemem do składania ofert.
Regulator nie odpowiedział na nasze pytania o przyczynę piątkowej awarii i sposób rozwiązania problemu. Z informacji uzyskanych od przedsiębiorców wynika, że dziś na stole są trzy scenariusze. Dwa skrajne zakładają unieważnienie aukcji lub jej rozstrzygnięcie tylko na podstawie zgłoszonych ofert. Drugi z nich naraziłby regulatora na falę protestów i mógłby skutkować pozwami. Z kolei unieważnienie nie jest preferowane przez właścicieli zielonych elektrowni i prawdopodobnie stałoby się wodą na młyn dla Ministerstwa Energii, które samo nie jest tu bez winy.
Zdaniem Ewy Malickiej, wiceprezes Towarzystwa Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych (TRMEW), w razie unieważnienia aukcji wiele instalacji OZE mogłoby nie przetrwać roku. Tyle trzeba byłoby czekać na przeprowadzenie nowego postępowania.
Z drugiej strony byłby wtedy czas na nowelizację ustawy o OZE. Przedsiębiorcy wielokrotnie wskazywali na jej wadliwe przepisy. Domagali się wyznaczenie miarodajnych poziomów cen referencyjnych dla poszczególnych technologii pozyskiwania energii.
Najgorsze byłoby jednak rozstrzygnięcie aukcji na podstawie ofert, które wpłynęły. A ze strony firm pojawiają się już głosy, że URE może się do tego przychylić. – Ta aukcja to była loteria. System nieustannie wyrzucał składających oferty i uniemożliwiał ukończenie procedury. Przy tak dużym stresie mogły się zdarzać błędy – twierdzi Malicka.