Polska Grupa Energetyczna zastanawia się nad odmrożeniem projektów wiatrowych na lądzie. Jak wskazał jej prezes Henryk Baranowski, chodzi o farmy o mocy 80–90 MW i 60 MW, które mogą się starać o wsparcie rządu w tym roku. W perspektywie przyszłej dekady PGE chce iść na Bałtyk i tam postawić do 2,5 tys. MW.
Także PKN Orlen – jak wynika z naszych informacji – wyjął z szuflady mocno zakurzony projekt farmy morskiej na 600 MW. – W Orlenie jest zielone światło, by bałtycki projekt posiadający dziś tylko pozwolenie na wznoszenie wysp (na nich mają stanąć turbiny – red.) procedować, czyli pozyskać warunki przyłączenia i rozpocząć procedurę środowiskową – twierdzi nasz rozmówca.
Ulżyć farmom
Część ekspertów mówi już o odwilży wobec dyskryminowanych w ostatnich latach wiatraków. Wskazują na przepisy noweli ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). W przypadku farm na lądzie chodzi m.in. o niższe podatki dla tych istniejących, duże ilości energii, jaka może być zakontraktowana z nich w tegorocznej aukcji, czasowe odstąpienie od zasady minimalnej odległości dla projektów z wydanymi pozwoleniami na budowę (takich jak te PGE). Wiatraki na morzu będą mogły zaś rywalizować o rządowe kontrakty, posiadając jedynie decyzję środowiskową, a nie także pozwolenie na budowę.
Resort pytany przez nas w ostatnich dniach o farmy lądowe i morskie wskazuje, że obie technologie wpisują się w planowany rozwój wykorzystania OZE w Polsce i politykę energetyczną do 2030 r. W bliższej perspektywie w działaniach ME ma się kierować zasadą „neutralności technologicznej” i osiągnięcia celu OZE na rok 2020. Chodzi o przynajmniej 15-proc. udział zielonej energii w 2020 r. ME unika wiążących odpowiedzi o prace parlamentarne. Wskazuje tylko, że projekt trafi do Sejmu w „najbliższym czasie”. Jego uchwalenie umożliwi ogłoszenie aukcji w 2018 r. – Od rezultatów aukcji, jakie odbędą się w 2018 r., uzależnione są działania dotyczące ogłaszania aukcji w latach następnych – usłyszeliśmy także w ME.