Zgłoszony przez grupę posłów PiS projekt ustawy o inwestycjach w elektrownie wiatrowe wprowadza minimalną odległość farm od zabudowań równą dziesięciokrotnej wysokości masztu wraz z turbiną. Przekłada się to na ok. 1,5–2 km.
Inwestorzy twierdzą, że zahamuje to rozwój branży odnawialnych źródeł energii w Polsce. Falę krytyki środowiska wywołało ostatnio stanowisko Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny w sprawie farm wiatrowych, na które podczas wcześniejszych posiedzeń komisji powoływali się posłowie PiS.
Instytut do czasu opracowania kompleksowej metodyki służącej ocenie skutków oddziaływania przemysłowych farm na zdrowie ludzi zaleca wprowadzenie jako minimalnej 2-kilometrowej odległości od turbin.
Wśród argumentów przemawiających za takim rozwiązaniem wskazuje m.in. poziom emitowanego hałasu, w tym infradźwięków, możliwość odrywania się kawałków lodu od wirników czy promieniowanie elektromagnetyczne.
– Stanowisko jest kompromisem wielu elementów, w tym znacznie wyższego poziomu uciążliwości niż w przypadku innych źródeł hałasu o tej samej mocy, a także prawdopodobieństwa zakłócenia snu oraz efektu migotania cieni – wskazuje Krzysztof Skotak z NIZP – PZH. I podkreśla, że opinia nie dotyczy pojedynczych turbin, ale farm. Powołuje się jednocześnie na stanowiska instytucji medycznych z Australii i Francji mówiące o minimalnej odległości 1,5 km.