Administracja Donalda Trumpa planuje udostępnić koncernom wydobywczym ponad 90 proc. szelfu kontynentalnego USA na terenie stanu Alaska, Floryda, Kalifornia i Maine, informuje agencja Prime za amerykańskimi mediami. Takie zamiary ogłosił oficjalnie sekretarz spraw wewnętrznych Ryan Zinke. W ciągu najbliższych pięciu lat 2019-2024 wydobycie obejmie niedostępne dotąd dla firm rejony Arktyki, oceanów - atlantyckiego i Pacyfiku. Propozycja Białego Domu trafi teraz do debaty publicznej i konsultacji społecznych, co zajmie około roku.
Władze proponują wystawienie na przetargi 47 działek szelfu kontynentalnego. Ci, którzy przetargi wygrają otrzymają odcinki szelfu w dzierżawę i licencje na poszukiwania oraz wydobycie zasobów ropy i gazu. Podczas rządów Baraka Obamy firmom udostępniono 11 działek szelfowych. Biały Dom ma świadomość, że w USA nie brakuje zdeklarowanych przeciwników zwiększenia wydobycia z dna morskiego. To przede wszystkim organizacje ekologiczne, mieszkańcy i przedsiębiorcy ze stanów objętych planami rządu.
Dobrze pamiętają oni największe katastrofy związane z rosnącym wydobyciem ropy i gazu w tych rejonach - tankowca Exxon Valdez, który w 1989 r spowodował największą katastrofę ekologiczną u wybrzeży Alaski. Wejście statku na skały doprowadziło do wycieku przewożonej ropy. W wyniku czego skażonych zostało ok. 1900 km linii brzegowej Alaski oraz zginęło około 5 tysięcy wydr morskich i 250 tysięcy mew, straty poniosła gospodarka stanu.
W 2010 r miała miejsce największa katastrofa w Zatoce Meksykańskiej. Ropa z płonącej platformy Deep Horizont przez miesiąc zalewała wybrzeża amerykańskich stanów nad zatoką, zabijając wszystko co żyje. Pożar kosztował życie 11 ludzi i miliony morskich organizmów oraz ptaków.
Koncern BP był głównym właścicielem odwiertu Macondo w dnie Zatoki Meksykańskiej, nad którym pracowała platforma Deepwater Horizont. Do wody dostało się 5 mln baryłek ropy, koncern zebrał z wody ok. 800 tys. baryłek ropy. Swoje straty bezpośrednie BP ocenił na 17 mld dol. Skażone zostały wybrzeża dwóch stanów USA (Floryda i Luizjana). Koszty likwidacji wycieku zostały oszacowane w sumie na 41 mld dol.