Inwestycje w odnawialne źródła energii opłacają się zarówno małym, jak i dużym firmom, i to niekoniecznie tylko z branży energetycznej. W kraju działa już ponad 400 elektrowni wiatrowych, odpowiadają one za połowę mocy na rynku zielonej energii. Liczba działających biogazowni w ubiegłym roku wzrosła do ponad 160. Ponownie intensywnie, z przyrostem ok. 30 proc. na rok, rozwija się sektor kolektorów słonecznych. Według szacunków Instytutu Energetyki?Odnawialnej łączne nakłady na inwestycje budowlano-montażowe w tych branżach w 2011 roku wyniosły ok. 3,9 mld zł i pozostaną na podobnym poziomie także w 2012 r.
Za mało dotacji
Ale odnawialnych źródeł jest wciąż za mało w stosunku do wyznaczonego przez Ministerstwo Gospodarki celu, dlatego cena certyfikatów potwierdzających produkcję zielonej energii jest wysoka – wynosi ok. 270 zł za MWh. Firmy zarabiają na ich sprzedaży koncernom energetycznym. Przykładem takiego sukcesu jest giełdowy Polish Energy Partners, deweloper farm wiatrowych i producent zielonej energii. – Tegoroczną prognozę 67 mln zł zysku PEP prawdopodobnie przekroczy, zysk może wynieść nawet około 70 mln zł – mówi Paweł?Puchalski, analityk BZ WBK.
Opłacalność budowy farmy zależy bezpośrednio od jej lokalizacji. Na wybudowanie 1 MW mocy w farmach wiatrowych trzeba wydać średnio 7 mln zł, z czego 85 proc. stanowią koszty zakupu turbiny. Im bliżej miejsca przyłączenia do sieci, tym niższe koszty inwestycji, a przy dużych zamówieniach uzyskuje się niższe stawki za turbiny. Zwrot inwestycji następuje średnio po dziewięciu latach – podaje raport Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Zysk zależy głównie od siły wiatru, przy sprzyjających warunkach inwestycja może się zwrócić nawet w ciągu pięciu lat.
Budowa biogazowni jest w przeliczeniu na jednostkę mocy trzykrotnie droższa inwestycyjnie od farm wiatrowych, dlatego powstaje ich mniej. Realizacja inwestycji jest opłacalna przy własnej bazie surowcowej (np. posiadania odpadów z przemysłu spożywczego, rolnego) i korzystaniu z publicznych dotacji. Pula funduszy unijnych na ten cel jednak się skończyła.
Kolektory słoneczne ogrzewające wodę są, w przeliczeniu na jednostkę mocy, trzy razy tańsze od farm wiatrowych, w dodatku do ich montażu dopłaca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Użytkownik instalacji nie zarabia jednak na sprzedaży zielonych certyfikatów, taki mechanizm jest dopiero planowany.