Reklama

Gaz rozweselający

W tym tygodniu kolędował do kilku krajów Europy prezes Gazpromu. Śpiewał na tyle przekonująco, że wszystkie dały ma za to cukierki w postaci podpisanego udziału w nowej wielkiej inwestycji gazowej

Publikacja: 16.11.2012 11:28

Gaz rozweselający

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Przyjemnie było czytać komunikaty rosyjskiego koncernu o tych wydarzeniach. Bułgaria, Słowacja, Węgry, wcześniej Serbia - wszystkie zgodziły się nie tylko zawrzeć długoterminowe umowy na dostawy gazu nową drogą (omija Ukrainę), ale też na powszechnie znienawidzoną w Europie klauzulę "Take or pay"(bierz albo płać). Zmusza ona kupującego do zapłaty za paliwo, którego nie zamówił, bo na przykład ma ciepłą zimę lub przestawił swoje elektrownie na słomę. Ciekawe, dlaczego kraje zgodziły się jednak na to jarzmo? Może w zamian dostały jednak cukierek, a nie psikus.

Strony nie podały, po jakiej cenie i formule będą kupować i sprzedawać rosyjski gaz. Jednak coś musiało się zmienić, bowiem wszyscy wydają się być zadowoleni. Szczególnie najbardziej oporna Bułgaria, której udało się zrzucić na Gazprom finansowanie bułgarskiego odcinka (3,3, mld euro).

Na mnie jednak, niczym gaz rozweselający, podziałała wypowiedź prezesa Millera, że "nie należy bagatelizować wkładu projektu South Stream w bezpieczeństwo energetyczne Europy". Czyli, że jak już kolejne 3000 km rosyjskich rur, dostarczonych przez firmę braci - judoków, dobrych znajomych Władimira Putina, oplecie ciasno kolejne kraje, to będziemy się czuć bezpieczniej?

Rzeczywiście, karkołomne to myślenie, choć kolejne cukierki, które bynajmniej nie z okazji Halloween, dostał w Europie Gazprom, mogą nie tylko zastanawiać, ale i wystraszyć.

Nasz kontynent coraz bardziej ulega czarowi sprawnych rosyjskich menadżerów. Szczególnie niemieckie i francuskie koncerny coraz chętniej oddają Gazpromowi już nie tylko udziały, ale i całe spółki - jak ostatnio BASF. Co dostają w zamian? Dostęp do jednego czy drugiego złoża na Syberii czy w Arktyce. Dostęp, dodajmy, ograniczony, mniejszościowy, drogi i uzależniony od widzimisię Kremla.

Reklama
Reklama

Jaki w tym mają interes, trudno dziś dociec. Jeżeli tkwią z przekonaniu, że drobnymi kroczkami w końcu wejdą na rosyjskie podwórko i zmienią zasady obowiązujących tam gier ulicznych, to jest to myślenie naiwne.

W Rosji biznes działa pozornie niezależnie od polityki, tylko dopóki jest to wygodne Kremlowi. Jednak w każdej chwili może on zrobić psikusa i zachodnie firmy będą tańczyć tak, jak im zagra. Zresztą, niektóre już tańczą.

Przyjemnie było czytać komunikaty rosyjskiego koncernu o tych wydarzeniach. Bułgaria, Słowacja, Węgry, wcześniej Serbia - wszystkie zgodziły się nie tylko zawrzeć długoterminowe umowy na dostawy gazu nową drogą (omija Ukrainę), ale też na powszechnie znienawidzoną w Europie klauzulę "Take or pay"(bierz albo płać). Zmusza ona kupującego do zapłaty za paliwo, którego nie zamówił, bo na przykład ma ciepłą zimę lub przestawił swoje elektrownie na słomę. Ciekawe, dlaczego kraje zgodziły się jednak na to jarzmo? Może w zamian dostały jednak cukierek, a nie psikus.

Reklama
Energetyka
Premier powołał na stanowisko nową prezes Urzędu Regulacji Energetyki
Energetyka
Nowy sojusz energetyczny w rządzie? Apel o zwiększenie kompetencji resortu energii
Energetyka
Bloki gazowe i magazyny energii gwarancją stabilności systemu
Energetyka
Ile będą kosztować osłony chroniące przed podwyżkami cen ciepła? Minister podaje szacunki
Energetyka
Nowoczesna energetyka potrzebuje inteligentnych sieci dystrybucyjnych
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama