Łupki muszą wszystkim przynieść korzyści

Interesy lokalnych społeczności można i trzeba powiązać z bezpieczeństwem energetycznym.

Publikacja: 29.11.2012 23:40

W interesie wszystkich Polaków leży doprowadzenie do wzrostu wydobycia gazu ze złóż krajowych, zarówno konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych. Podstawowa korzyść to pozyskiwanie znacznie tańszego surowca niż obecnie importowany – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG. Podkreśla, że w przypadku gazu uzyskiwanego ze złóż konwencjonalnych potrafimy dokładnie policzyć, jakie są korzyści. Natomiast przy gazie z łupków można na razie tylko operować szacunkami.

– Na wydobyciu ropy i gazu w Polsce zyskają też lokalne społeczności, chociażby poprzez uzyskiwanie wpływów z obowiązujących i planowanych podatków i opłat. Założenia rządu mówią m. in. o czterokrotnym wzroście podatku na rzecz samorządów – twierdzi Piotrowska-Oliwa.

Dodaje, że niezmiernie ważną rzeczą jest traktowanie lokalnych społeczności jak partnerów w dyskusji i przekazywanie wszelkich informacji na temat tego, co się będzie działo na ich terenie. – Przy prowadzeniu poszukiwań gazu z łupków, ale i wszelkich surowców, należy bezwzględnie dbać o ochronę środowiska. Nie może być mowy o naruszeniu jakichkolwiek procedur w tym obszarze i PGNiG tego przestrzega – mówi Piotrowska-Oliwa.

Podatki i opłaty

W ocenie Pawła Poprawy, doradcy Instytutu Studiów Energetycznych w Warszawie, nie ma żadnego konfliktu pomiędzy interesami lokalnych społeczności a bezpieczeństwem energetycznym kraju. – Jest tylko inna perspektywa. Dla lokalnych społeczności najważniejsze są kwestie oddziaływania inwestycji na środowisko, a dla państwa dywersyfikacja dostaw i korzyści ekonomiczne – mówi Poprawa. Przekonuje, że ekonomiczny sukces związany z wydobyciem gazu łupkowego będzie się wiązał z korzyściami zarówno dla całego kraju, jak samorządów i lokalnych społeczności.

– Z projektu kierunkowych założeń do ustawy o wydobywaniu węglowodorów wynika, że do samorządów trafi 24 zł opłaty eksploatacyjnej za każdy wydobyty 1 tys. m sześc. gazu, z czego 60 proc. mają otrzymać gminy. Jeśli na danym terenie dojdzie do odkrycia dużych złóż, to może się okazać, że otrzymane przez gminy pieniądze będą niekonsumowane – twierdzi Poprawa.

Wylicza, że z jednego dobrego odwiertu wydobywczego można średnio pozyskać około 100 mln m sześc. gazu ziemnego. To oznacza wpływy do kasy gminy 1,44 mln zł. W przypadku budowy jednej kopalni, która eksploatuje gaz z łupków, odwiertów wykonuje się jednak około dziesięciu na powierzchni 500 mkw. To oznacza wpływy rzędu 14,4 mln zł tylko z jednej kopalni, a tych na terenie każdej gminy może być wiele.

Gminy dodatkowo mogą liczyć na 2-proc. podatek od nieruchomości. – W tym obszarze problematyczne jest jednak, czy powinien on obejmować wydatki poniesione na wykonanie odwiertów. Gdyby tak się stało, gminy zyskałyby szanse na dodatkowe, ogromne wpływy, chociaż jednocześnie wydobycie stałoby się zapewne nieopłacalne – uważa Poprawa.

Korzyści dla lokalnych społeczności mogą się też wiązać z udostępnianiem gruntów pod działalność poszukiwawczo-wydobywczą. Właściciele mogą je sprzedać lub oddać w dzierżawę. – Wiele osób obawia się, że po rozpoczęciu odwiertów spada cena gruntów w ich pobliżu. Doświadczenia amerykańskie pokazują, że jest dokładnie na odwrót, gdyż zmienia się charakter danego miejsca – mówi Poprawa.

Gdy rozpoczyna się przemysłowe wydobycie, w pobliżu musi powstać ogromna dodatkowa infrastruktura związana nie tylko z działalnością kopalni, np. gazociągi, serwis, ale i z obsługą zatrudnionych ludzi (hotele, sklepy, mieszkania, zakłady usługowe). To wiąże się z koniecznością pozyskiwania gruntów, których cena musi rosnąć, chociażby ze względu na zwiększony popyt na nieruchomości.

Przejściowe paliwo

Zdaniem Andrzeja Kassenberga, prezesa fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju, dziś jest niezmiernie trudno powiązać interesy lokalnych społeczności z bezpieczeństwem energetycznym państwa. – Aby to zmienić, należałoby doprowadzić do sytuacji, w której gaz łupkowy wydobywany na danym terenie byłby też tam przynajmniej częściowo zużywany. W tym celu mógłby uzupełniać produkcję prądu i ciepła, wytwarzanego przez wiatraki i panele słoneczne – twierdzi Kassenberg.

W jego opinii gaz to paliwo przejściowe, pomiędzy węglem, od którego powoli będziemy odchodzić, a odnawialnymi źródłami energii, które są przyszłością nie tylko polskiej energetyki. – Zanim w pełnym wymiarze ruszy produkcja z odnawialnych źródeł oraz będziemy mniej niż dotychczas marnować energii elektrycznej i cieplnej, gaz łupkowy może przez 30–40 lat pełnić rolę paliwa przejściowego – uważa Kassenberg.

Ponadto stworzenie lokalnego układu hybrydowego (odnawialne źródła energii plus gaz z łupków) powinno przyczynić się do ograniczenia bezrobocia w wielu miejscach w Polsce, zwłaszcza jeżeli do tego dodamy działania na rzecz oszczędzania energii.

Dobre gleby

Lubelszczyzna jest jednym z tych regionów Polski, gdzie poszukiwania gazu łupkowego natrafiają na duży opór. Dotyczy to przede wszystkim ziemi zamojskiej, na której od ubiegłego roku gazu szuka Chevron Polska. Krzysztof Hetman, marszałek województwa lubelskiego, jest jednak przekonany, że gaz łupkowy to dla Lubelszczyzny ogromna szansa na rozwój, na cywilizacyjny skok.

– Co zyskujemy? Miejsca pracy, inwestycje, wpływy z podatków. A także, mam nadzieję – tańszy i własny gaz, który z czasem stanie się podstawą lokalnej prosperity, jak to się stało w wielu miejscach USA i Kanady – mówi Hetman.

Dla niego jest zrozumiałe, że ludzie mają dużo pytań związanych z gazem i używanymi technologiami. – Może im się nie podobać, iż wiertnia staje niedaleko od domu. Na Zamojszczyźnie, gdzie mamy bardzo dobre gleby, ludzie dodatkowo obawiają się, że wydobycie gazu pogorszy warunki dla rolnictwa – twierdzi Hetman. Tymczasem jest ono na tym terenie podstawowym źródłem dochodów.

– Pismo protestacyjne z tamtych terenów, które do mnie dotarło, zawierało pytania pisane językiem specjalistycznym i z dużą wiedzą o łupkach. Postawiono je w taki sposób, jakby z góry chciano wykazać szkodliwość tego wydobycia – informuje marszałek. Jest daleki od snucia wszelkich teorii spiskowych, ale uważa, że pismo sporządził znawca tematu. I nie musiał go zatrudniać duży koncern. – Wystarczy mała organizacja z odpowiednią gotówką. Dlatego najważniejsza jest komunikacja z lokalnymi społecznościami – mówi Hetman.

Ważna turystyka

Firmy wydobywcze muszą się spotykać z ludźmi, wyjaśniać, odpowiadać na pytania, do tego w sposób zrozumiały. Tłumaczy, że ludzie powinni wiedzieć, jakie korzyści przyniesie im obecność inwestora na ich terenie. Ile pieniędzy spłynie do gminy i jak zostaną podzielone. – Lokalna społeczność myśli tymi kategoriami. Bezpieczeństwo energetyczne Polski jest dla niej pojęciem abstrakcyjnym – uważa.

Zupełnie odmienna sytuacja jest na Kaszubach, w gminie Krokowa. Ta gmina ma już doświadczenia z wydobyciem gazu. I to dobre. Na stronach internetowych samorządu można przeczytać apel wójta o zgłaszanie kandydatów do Rady Konsultacyjnej. „Rada, której pomysłodawcą i inicjatorem jest PGNiG, będzie pracowała z mandatu społecznego (...). Jest to pierwsza w Polsce taka inicjatywa, wpisująca się w dialog PGNiG ze społecznościami lokalnymi wokół kwestii dotyczących poszukiwania gazu ze złóż niekonwencjonalnych" – wyjaśniają władze gminy.

Henryk Doering, wójt Krokowej, wyjaśnia „Rz", że dla mieszkańców gminy bezpieczeństwo energetyczne to przede wszystkim tańszy gaz. – W naszej gminie od dawna działają trzy kopalnie gazu i ropy. Mieszkańcy tam pracują, obchodzimy Barbórkę; od 1995 r. ten gaz wtłaczaliśmy w lokalną sieć gazową – twierdzi Doering. Jego zdaniem ludzie byli zadowoleni, przestawili ogrzewanie w domach na gaz, bo płacili mniej niż w innych rejonach Polski.

– Z wejściem w życie prawa energetycznego znaleźliśmy się w sieci centralnej, gaz podrożał, wielu mieszkańców z niego zrezygnowało. Ale oni wciąż dobrze wiedzą, że tani gaz to duża ulga dla budżetu domowego i gminy – mówi wójt. Dlatego nie trzeba ich do łupków przekonywać. Jego zdaniem mimo to pytania padają, stąd pomysł rady.

Wejdą do niej przedstawiciele mieszkańców, władz, organizacji gminnych, mediów. – Zaczęło się bowiem szczelinowanie i ludzie chcą wiedzieć więcej. Gmina żyje z turystyki i nie chcemy, by wydobycie łupków czy negatywny piar zniechęciły turystów do naszej gminy – wyjaśnia Doering.

Warto rozmawiać

Jacek Socha, partner i wiceprezes PwC Polska, jest zdania, że dialog obywatelski to nie tylko „dobra praktyka" stosowana przez inwestorów, ale istotne narzędzie zarządzania ryzykami w procesie inwestycyjnym.

– Tylko na pierwszy rzut oka interes lokalnych społeczności – „sąsiadów inwestycji" i bezpieczeństwo energetyczne kraju to kwestie rozbieżne. Przykład polskich gmin takich jak Kleszczów, Krokowa, Puławy i inne pokazuje, że wielka inwestycja, która wiąże się z pewnymi niewygodami dla społeczności, jest jednocześnie dźwignią rozwojową regionu, przynosząc miejsca pracy mieszkańcom i realny dochód do samorządowej kasy – uważa Socha.

Jego zdaniem nic tak nie ułatwia pozyskania akceptacji dla inwestycji, jak otwartość na pytania i odpowiadanie na potrzeby mieszkańców. – Amerykańskie, kanadyjskie, a teraz także polskie przykłady inwestycji w poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego pokazują, że tam, gdzie inwestor najpierw rozmawia z ludźmi, a potem stawia wiertnie, możliwe jest wypracowanie kompromisu. I przeciwnie, brak zrozumienia i dialogu może zakończyć się kłopotami inwestora – mieliśmy okazję zaobserwować to niedawno na Lubelszczyźnie – mówi Socha.

Jego zdaniem warte podkreślenia jest to, że do tej pory nie zanotowano żadnych poważnych przypadków naruszenia przepisów dotyczących ochrony środowiska na terenie prowadzonych prac poszukiwawczych. – Inwestorzy coraz częściej podejmują świadome działania zabezpieczające interes lokalnej społeczności w sposób długofalowy, co w perspektywie może zwiększyć akceptację dla strategicznych inwestycji, także tych związanych z energetyką – przekonuje partner i wiceprezes PwC.

Sama informacja to za mało

Firmy poszukujące w Polsce gazu niekonwencjonalnego zajmują różne postawy wobec mieszkańców terenów, na których przyszło im działać. Większość zwraca uwagę na miejscowych, dopiero gdy ci zaczynają protestować przeciwko pracom. A konflikty wybuchały już w wielu miejscach, m.in. w gminie Nowa Sól, gdzie sprawa doszła aż do prokuratury i Urzędu Górniczego. W wielkopolskiej wsi Ługi w sierpniu zawiązał się komitet protestacyjny. W wysyłanych do urzędów pismach ludzie zwracali uwagę m.in. na uciążliwy hałas i wzmożony ruch samochodów ciężarowych. Mało firm się stara, by ludzie je polubili i zaakceptowali. Talisman Energy odnowi warmińskie kapliczki w gminie Braniewo. W kaszubskiej gminie Linia punktem zapalnym mogła być lokalizacja wiertni – niedaleko remizy jednostki straży pożarnej. Talisman uniknął konfliktu, organizując spotkanie z władzami i mieszkańcami w spornym miejscu. Katering przygotowało lokalne koło gospodyń wiejskich. Firma sponsorowała także festyn; przekazała 20 tys. zł na badania archeologiczne. Kierowcy ciężarówek mają jeździć 40 km/godz. Firma sfinansowała utwardzenie drogi. Piknik na Kaszubach (gm. Strężyca) zorganizowała dla mieszkańców BNK Petroleum. Rok temu w październiku Chevron Polska współorganizował gminne dożynki na Lubelszczyźnie. PGNiG wybrało drogę pośrednią – stawia na edukację i informację. Uruchomiło punkty informacyjne na Pomorzu – w gminach objętych poszukiwaniami, nakręciło filmy edukacyjne; wydaje broszury i organizuje spotkania ze znawcami tematu.     —it

W interesie wszystkich Polaków leży doprowadzenie do wzrostu wydobycia gazu ze złóż krajowych, zarówno konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych. Podstawowa korzyść to pozyskiwanie znacznie tańszego surowca niż obecnie importowany – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG. Podkreśla, że w przypadku gazu uzyskiwanego ze złóż konwencjonalnych potrafimy dokładnie policzyć, jakie są korzyści. Natomiast przy gazie z łupków można na razie tylko operować szacunkami.

– Na wydobyciu ropy i gazu w Polsce zyskają też lokalne społeczności, chociażby poprzez uzyskiwanie wpływów z obowiązujących i planowanych podatków i opłat. Założenia rządu mówią m. in. o czterokrotnym wzroście podatku na rzecz samorządów – twierdzi Piotrowska-Oliwa.

Pozostało 94% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie