Wileński sąd uznał, że wykonanie przez Litwę decyzji międzynarodowego sądu jest sprzeczne z porządkiem prawnym i społecznym. Spór dotyczy bowiem spółki litewskiej, a więc organem właściwym do jego rozstrzygania jest sąd na Litwie - podała agencja Delfi.

Gazprom pozwał Litwę do Sztokholmu latem tego roku. Skarżył się, że działania Litwy przyniosły koncernowi straty także wizerunkowe. Chodzi o pozew Litwy przeciwko Gazpromowi do sądu w Wilnie. Rząd oskarżył w nim szefów gazowego operatora Lietuvos Dujos (Gazprom ma 34 proc. akcji, E.ON - 37 proc. a skarb państwa 17 proc.) o działanie nie w interesach spółki. Chodzi o utrudnianie wprowadzenia w życie zasad unijnego Trzeciego pakietu energetycznego, które uchwalił litewski Sejm. Zgodnie z nimi, spółka musi zostać podzielona na handlową i transportową, a gazociągi przejdą pod kontrolę państwa.

Sąd w Sztokholmie wydał werdykt 31 lipca. Litwini twierdzili, że sąd „w większości" podzielił stanowisko Litwy. Rosjanie - że „obronił prawa Gazpromu jako akcjonariusza Lietuvos Dujos, uznając litewski pozew do sądu w Wilnie jako naruszający umowę wspólników spółki". Trybunał miał też nakazać litewskiemu ministerstwu energetyki zrezygnować z kluczowych żądań zawartych w pozwie do sądu w Wilnie.

Teraz litewski sąd uznał, że sąd w Sztokholmie w ogóle nie miał prawa zajmowania się tym konfliktem. W październiku z kolei ministerstwo energetyki wystąpiło z pozwem przeciwko Gazpromowi do międzynarodowego trybunału w Sztokholmie. Pozew związany jest z przepłaceniem za rosyjski gaz 5 mld litów (1,86 mld dol.). I tyle odszkodowania domaga się Wilno.