Takie rewelacje przynosi najnowszy raport PwC: „Ropa łupkowa: następna rewolucja energetyczna". Zdaniem autorów raportu, to co w ciągu ostatniej dekady stało się w USA z gazem łupkowym (najtańsze paliwo i samowystarczalność gazowa kraju), ma duże szanse na powtórkę w wypadku ropy i do tego z jeszcze większym powodzeniem.
„Nasze analizy wskazują, że globalna produkcja ropy łupkowej do 2035 r. jest w stanie osiągnąć 14 mln baryłek dziennie, co da 12 proc. podaży światowej. Szacujemy, że wzrost ten może obniżyć ceny ropy naftowej w 2035 r. o 25-40 proc. (83 dol. - 100 dol./ baryłka). Tymczasem prognoza cenowa EIA (Amerykańska Agencja Energetyczna - red.) podaje bazową cenę ropy za 22 lata na poziomie 133 dol." – czytamy w raporcie PwC.
Autorzy są zdania, że tania ropa z łupków zapewni bezpieczeństwo energetyczne i rozwój wielu krajom. Oceniają, że poziom globalnego PKB w 2035 r. zwiększy się o 2,3 - 3,7 proc. (tj. 1,7- 2,7 bln dol.). Najwięcej zyskają najwięksi importerzy ropy jak Japonia i Indie, których produkt krajowy może w 2035 r. zyskać nawet 7 proc. Mniejszy skok dla gospodarki (2-5 proc.) będzie z tego tytułu w strefie euro, USA, Chinach i Wielkiej Brytanii.
Stracą natomiast główni dzisiejsi beneficjenci rynku surowców energetycznych – Rosja i Bliski Wschód. Rosja wydaje się już to niebezpieczeństwo rozumieć. W listopadzie świat dowiedział się, że Gazprom, który publicznie dyskredytuje gaz z łupków, pracuje już nad wydobyciem ropy z pokładów łupkowych na Syberii Zachodniej. Partnerem Rosjan jest Shell Salym Petroleum Development. Pokłady w syberyjskim złożu mają zawierać ok. 140 mld ton ropy wysokiej jakości.
Jak pisze PwC tańsza ropa z łupków to także „długoterminowe korzyści dla przedsiębiorstw, które korzystają z produktów ropy naftowej (np. petrochemia, przemysł chemiczny, linie lotnicze i transport drogowy, firmy budujące drogi, producenci samochodów itd).