Sędzia Paul Grewal z San Jose w Kalifornii orzekł, że Bureau of Land Management (BLM), odpowiedzialne za udzielanie licencji na eksploatację bogactw naturalnych na ziemiach należących do rządu federalnego, nie dopełniło obowiązku zbadania wszystkich konsekwencji wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej metodą niekonwencjonalną. Obrońcy środowiska nie ukrywali satysfakcji. "Po raz pierwszy sąd federalny orzekł, że agencje federalne muszą dokonać gruntownej analizy wszystkich konsekwencji szczelinowania, przy udzielaniu zezwoleń na wydobycie" – skomentował decyzję sądu Brendan Cummings prawnik Center for Biological Diversity, jednej z organizacji, która wniosła pozew. Teraz eksploatacja ropy na czterech obszarach wydzierżawionych przez rząd zostanie wstrzymana aż do przeprowadzenia szczegółowych ekspertyz. "Potencjalne ryzyko zanieczyszczenia środowiska, choć do końca nierozpoznane, nie jest jedynie czymś abstrakcyjnym i nie może być ignorowane" – stwierdził sędzia Grewal.
Formacja Monterey ma zapewnić Kalifornii kolejny naftowy boom. W odróżnieniu o łupkowych złóż na wschodnim wybrzeżu USA i w centralnej części kontynentu znajdują się w niej ogromne ilości nie gazu, ale ropy naftowej, szacowane na 15 miliardów baryłek. Stanowiłoby to około 64 proc. wszystkich odkrytych złóż tego surowca w USA. Opublikowana niedawno ekspertyza University of Southern California przewidywała powstanie do 2020 roku prawie 3 milionów nowych miejsc pracy i prawie 25 miliardów dolarów wpływów do stanowego budżetu. Nie wszyscy eksperci podzielają jednak ten optymizm. Zwracają m.in. uwagę na skomplikowaną strukturę geologiczną formacji, pozrywaną dodatkowo przez liczne trzęsienia ziemi. Eksploatacja złóż może okazać się nieprzewidywalna ekonomicznie – ostrzega Jason Marshall dyrektor kalifornijskiego Departamentu Ochrony Środowiska. Także same półki naftowe zaangażowane już w wydobycie informują, że wyniki odwiertów nie są aż tak obiecujące, jak się tego pierwotnie spodziewano. Wydobycie surowców z kalifornijskich łupków będzie na pewno droższe niż z podobnych formacji w Dakocie Północnej i Teksasie.
Plany uruchomienia szerokiej eksploatacji próbują zablokować obrońcy środowiska argumentując, że konsekwencje szczelinowania, polegającego na wtryskiwaniu w formacje skalne ogromnych ilości wody z chemikaliami mogą okazać się bardzo poważne na terenach ubogich w wodę i narażonych na trzęsienia ziemi. W ostatnim pozwie powołały się na przykład kilku europejskich krajów, które zakazały stosowania niekonwencjonalnych metod wydobycia ropy i gazu. Przypominają też, że prawo stanu Kalifornia, uważane za jedno z najbardziej restrykcyjnych w sprawach dotyczących ekologii, nie reguluje technologii szczelinowania. Twierdzą też, że spółki naftowe konsekwentnie odmawiają informacji o składzie chemicznym substancji wstrzykiwanych pod ziemię zasłaniając się tajemnicą handlową.
Spółki naftowe zaangażowane w Kalifornii przypominają jednak, że orzeczenie sądu nie kwestionuje samego szczelinowania, a jedynie procedury przyznawania koncesji. Zapowiedziały też kontynuację wierceń po opublikowaniu ekspertyz potwierdzających, że szczelinowanie nie niesie ze sobą negatywnych skutków dla środowiska. Walka o wydobycie surowców z łupków na pewno na tym się jednak nie skończy. W kalifornijskim kongresie stanowym znajduje się projekt ustawy o wprowadzeniu zakazu szczelinowania do momentu aż lokalna administracja nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z ochroną źródeł wody i zdrowiem publicznym. Czasowe moratoria na wydobycie gazu łupkowego obowiązują dziś w stanach New Jersey, Nowy Jork i Karolinie Północnej, a w Vermant w ogóle zabroniono stosowania kontrowersyjnej technologii. Lobby naftowe na pewno jednak nie za wygraną. Same złoża gazu naturalnego w USA szacowane są na 2384 biliony stóp sześciennych. To dwa razy więcej niż szacunki sprzed dekady, kiedy nie rozpoznano jeszcze wielu złóż ukrytych w łupkach.
15 miliardów baryłek ropy