Jesień to w przemyśle gazowniczym okres szczególny. Jest to bowiem moment podsumowania przygotowania systemu gazowniczego do nadchodzącego szczytu zimowego. Pamiętać należy, że branża ta ma swoją specyfikę, której kluczowym elementem jest nierównomierność zapotrzebowania klientów w okresach letnim i zimowym. Przeważająca część gazu sprzedawanego przez PGNiG i innych dostawców jest bowiem wykorzystywana na cele grzewcze. Oznacza to, że zapotrzebowanie na gaz w czasie zimy rośnie ponad czterokrotnie w stosunku do lata. Latem napełniane są magazyny gazu, aby zimą zapewnić klientom niezakłócony dostęp do "błękitnego paliwa". W tym roku gazownicy są spokojni, zapotrzebowanie na dostawy gazu na sezon 2013-2014 jest zapewnione poprzez wydobycie krajowe oraz kontrakty importowe. Ale nie zawsze tak było ! Począwszy od 2003 roku, kiedy to w wyniku podpisania kolejnego porozumienia międzyrządowego między rządami Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej zmniejszono dostawy z "kontraktu jamalskiego", kolejne zarządy PGNiG (największego importera gazu w Polsce) borykały się z problemem zbilansowania dostaw na kolejne szczyty zimowe. Przez pewien czas problem ten rozwiązywano poprzez krótkoterminowe dostawy gazu od pośredników ukraińskich. Eksport gazu przez Ukrainę zawsze jednak był przyczyną wielu kłopotów i kontrowersji. Z jednej strony Gazprom wielokrotnie oskarżał ukraińskich pośredników o kradzież rosyjskiego gazu transportowanego przez terytorium tego kraju do Zachodniej Europu, z drugiej pośrednicy z udziałem kapitału rosyjskiego pozostawali dyspozycyjni wobec poleceń strony rosyjskiej nie dając Polsce gwarancji dostaw. Obie te sytuacje skutkowały częstymi zmianami dostawców oraz okresowymi napięciami we wzajemnych relacjach PGNiG - Gazprom.
W tym roku, dzięki podpisanym w listopadzie 2009 roku porozumieniom, to jest aneksom do porozumienia międzyrządowego oraz do kontraktu jamalskiego, zagrożenia braku dostaw nie ma. Za to pojawił się na stronach internetowych Najwyższej Izby Kontroli raport z analizy kontraktów na dostawy gazu do Polski zawartych w latach 2006-2009, a w ślad za nim artykuł redaktora Andrzeja Kublika poświęcony temuż raportowi. Z tymi dwoma publikacjami chcielibyśmy na łamach niniejszego artykułu podjąć polemikę, ponieważ kategorycznie nie zgadzamy się z przedstawionymi w nich tezami. Przede wszystkim nasze zdziwienie budzi fakt, że NIK swoją informację dla szerokiej publiczności objawił dopiero teraz. Prace analityczne kontrolerzy zakończyli bowiem w czerwcu 2012 roku, a wraz z trybem odwoławczym, z którego skorzystało PGNiG, ostateczny protokół został przedstawiony w październiku ubiegłego roku. Dlaczego dopiero po roku dokument ten został opublikowany? Dlaczego nie wspomina się w nim o stanowisku jakie wobec tak ewidentnie nieobiektywnego raportu zajęło wówczas PGNiG ?
Pierwsza teza, która wymaga komentarza dotyczy cen gazu w imporcie z Rosji. Nie jest prawdą, że Polska płaci najwyższe ceny w Europie. Ten "fakt medialny" urósł już do rangi mitu. Prawdą jest, że do 2006 roku ceny te były znacząco (ok. 10%) lepsze, mimo jednak dramatycznej klęski negocjatorów z PGNiG w 2006 roku, ceny jakie płaciła Polska przez długi czas pozostawały w korytarzu cen innych klientów Gazpromu. Porównanie cen gazu jest wbrew pozorom dość trudne, a to z uwagi na fakt, że ceny nie są wyrażone w konkretnych nominałach, a w postaci formuł cenowych opartych na giełdowych notowaniach ropy i produktów ropopochodnych. Formuły te mają różny skład i różne parametry korygujące, a przede wszystkim rożne okresy obliczeniowe. Polska formuła należy do formuł "długich", to znaczy opartych na dziewięciomiesięcznych notowaniach giełdowych. Zachodnia Europa zazwyczaj korzystała z krótszych np. trzy- i sześciomiesięcznych. Oznacza to tyle, że w okresach gwałtownych wzrostów cen ropy na giełdach ceny gazu dla Polski rosną wolniej i przez długi czas płacimy mniej niż importerzy z Zachodu. Za to przy spadających cenach ropy trend jest odwrotny, ceny dla Polski dłużej pozostają wyższe niż dla klientów o krótkookresowych formułach. Dodatkowo dochodzi problem przeliczania cen z waluty kontraktu na wspólną walutę stosowaną do porównań. Dla większości krajów strefy euro to właśnie euro jest walutą kontraktu, dla Polski – dolar, a zatem jakiekolwiek porównywanie cen będzie również silnie zależało od wzajemnych notowań tych walut. Widać z tego, że w zależności od tezy jaką chce się udowodnić, odpowiednio dobierając okresy sprawozdawcze można pokazać różny bardzo obraz cenowy.
Ale to nie jedyna nieobiektywna opinia wyrażona w obu publikacjach.
Podobieństwa i różnice
Raport NIK słusznie konkluduje, że zarówno w roku 2006 jak i w 2009 z powodu zaniedbań w rozbudowie infrastruktury, PGNiG nie dysponował alternatywnymi możliwościami zakupu gazu z kierunków innych niż wschodni. Faktem nie budzącym wątpliwości jest również to, że zarówno w 2006 roku jak i w 2009 roku w sytuacji, kiedy PGNiG chciał zakontraktować dodatkowe dostawy, Gazprom wykorzystał tę sytuację i swoją zgodę uzależnił od spełnienia jego żądań. W 2006 roku za dodatkowe dostawy Gazprom zażądał podwyżki ceny, w 2009 roku natomiast uregulowania spornych kwestii dotyczących spółki EuRoPol Gaz.