Europejskie imperium Gazpromu

Rosyjski koncern oplótł Europę siecią swoich gazociągów i spółek. Policzyliśmy, ile tego ma

Aktualizacja: 07.12.2013 22:25 Publikacja: 07.12.2013 12:57

Europejskie imperium Gazpromu

Foto: Bloomberg

Gazprom zatrudnia ponad 400 tys. ludzi; dostarcza błękitne paliwo do 35 krajów świata (z tego większość to Europa) z rentownością prawie 26 proc. Europę oplótł i wciąż oplata siecią magistrali gazowych. Ma ich już najwięcej na świecie — ponad 162 tysiące kilometrów. A w budowie jest największy - South Stream - 3600 km i 63 mld m3 gazu rocznie.

Pierwszą umowę na zasadach rynkowych spółka podpisała w 1993 r. z Gaz de France (GdF) oraz z fińskim Neste (na 20 lat). We wrześniu 1998 r Rosjanie podpisali w Warszawie największy wtedy w Europie kontrakt (tzw. jamalski) — na dostawy w sumie 250 mld m3 gazu do Polski w ciągu 25 lat.

- W 1999 r średnia cena rosyjskiego gazu dla Europy wynosiła 61 dol. (w 2011 r — prawie 400 dol. - red). Ukraina płaciła jeszcze mniej — 50 dol. i tylko za jedną trzecią importowanego paliwa. Co ciekawe Gazprom eksportował z zyskiem. Zarabiał bowiem na usługach transportowych, wszedł do spółek pośredniczących w dostawach i zyskiwał coraz więcej nowych klientów — oceniał w jednej ze swoich analiz Michaił Korczemkin.

Sprzedając swój gaz tanio, Gazprom zyskał długoletnie kontrakty z największymi odbiorcami w Europie. Do 2035 r. będzie dostawać rosyjski gaz włoska Eni, RWE Transgas w Czechach oraz E. ON na rynek niemiecki. Do 2030 r. — niemiecki Wintershell i francuskim GDF SUEZ. Do 2026 r. — fiński Gasum. Wiele innych mniejszych odbiorców z Niemiec, Włoch, Rumunii a nawet Szwajcarii też ma z Rosjanami długoletnie kontrakty.

Wielka Brytania stała się ostatnio czwartym największym odbiorcą w Unii tuż po Polsce. Na Litwie, Łotwie i Estonii Gazprom jest jedynym dostawcą gazu ziemnego i głównym udziałowcem krajowych operatorów gazowych.

Koncern jest współwłaścicielem gazociągów m.in. w Niemczech i Polsce. A na Białorusi jest wyłącznym właścicielem 7500 km gazowych magistrali i całej infrastruktury.

Pierwszą umowę dającą wpływ na system przesyłu gazu za granicą, Gazprom podpisał w 1993 r z niemieckim Wintershall. Dzięki temu Rosjanie stali się współwłaścicielem 2000 km gazociągów na terenie Niemiec oraz największego w Europie podziemnego zbiornika gazu.

Do 2015 r Rosjanie chcą tak zwiększyć pojemność swoich europejskich magazynów do 5 mld m3 gazu inwestując 300 mln euro. Do 2030 r. pojemność magazynów ma sięgnąć 5 proc. całego rocznego eksportowanego do Europy gazu — 11 mld m3.

W tym celu Gazprom zbuduje trzy nowe magazyny. Największy — w Niemczech — magazyn Bergermeer (4,5 mld m3), zostanie uruchomiony w 2014 r. Drugi powstanie na Wyspach Brytyjskich — Saltfleetby (775 mln m3), a trzeci — w Czechach — Dombrovice na Morawach (450 mln m3).

Rosjanie powiększą też istniejący już magazyn „Haidach" w Austrii (2,8 mld m3, z czego Gazprom ma dziś dostęp do 1,9 mld m3). Ta inwestycja ma priorytet, bowiem związana jest z budową Gazociągu Południowego (South Stream).

Gazprom zatrudnia ponad 400 tys. ludzi; dostarcza błękitne paliwo do 35 krajów świata (z tego większość to Europa) z rentownością prawie 26 proc. Europę oplótł i wciąż oplata siecią magistrali gazowych. Ma ich już najwięcej na świecie — ponad 162 tysiące kilometrów. A w budowie jest największy - South Stream - 3600 km i 63 mld m3 gazu rocznie.

Pierwszą umowę na zasadach rynkowych spółka podpisała w 1993 r. z Gaz de France (GdF) oraz z fińskim Neste (na 20 lat). We wrześniu 1998 r Rosjanie podpisali w Warszawie największy wtedy w Europie kontrakt (tzw. jamalski) — na dostawy w sumie 250 mld m3 gazu do Polski w ciągu 25 lat.

Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz