Polska musi zwiększać techniczne możliwości sprowadzania gazu z rynków zagranicznych, jeśli chce mieć zapewnione pełne bezpieczeństwo energetyczne – zgodnie stwierdzili uczestnicy jednej z debat Kongresu Makroekonomicznego „Parkietu".

Według Mikołaja Budzanowskiego, członka zarządu Boryszewa i byłego ministra skarbu, w ostatnich latach dużo zrobiono w tym zakresie. Konieczne są jednak kolejne inwestycje, które nie tylko dadzą możliwość zwiększania importu z innych kierunków niż wschodni, ale przede wszystkim umożliwią pozyskiwanie jak najtańszego surowca. – Absolutnie kluczową sprawą jest przygotowanie się do renegocjacji kontraktu jamalskiego z Rosją już w 2019 r. Do tego czasu musimy zrealizować jak najwięcej gazowych projektów, by móc negocjować korzystne dla nas warunki przyszłych dostaw – twierdzi Budzanowski.

Paweł Nierada, ekspert Instytutu Sobieskiego, zauważa, że nawet po oddaniu do użytku terminalu LNG w Świnoujściu nie będziemy w pełni zabezpieczeni przed wstrzymaniem przez Rosjan dostaw do Europy. Jego zdaniem bez surowca ze Wschodu moglibyśmy sobie poradzić przez mniej więcej trzy miesiące. – Dziś nasz region ma ogromne szanse na dywersyfikację dostaw, zwłaszcza po wstrzymaniu przez Rosjan budowy gazociągu South Stream. Również sytuacja na Ukrainie stwarza nowe możliwości w zakresie tranzytu surowca przez nasz kraj – mówi Nierada.

Jan Chadam, prezes Gaz-Systemu, zapewnia, że za cztery lata, biorąc po uwagę możliwości techniczne systemu, pełna dywersyfikacja dostaw gazu do Polski będzie faktem. Zgadza się z nim Zbigniew Prokopowicz, prezes Polenergi, i dodaje, że warunkiem niezbędnym do osiągnięcia tego celu jest realizacja projektów infrastrukturalnych jego spółki dotyczących budowy gazociągu Bernau–Szczecin oraz z Polski na Ukrainę. Kluczowe są zwłaszcza połączenia z Niemcami, gdzie można nabyć najtańszy gaz w naszym regionie.