Urząd Regulacji Energetyki chce zaproponować Ministerstwu Energii zmianę filozofii aukcji dla zielonych elektrowni. Jednym z postulatów będzie modyfikacja trybu przeprowadzania postępowania, w którym wygrywa się rządowy kontrakt po zaproponowanej przez przedsiębiorcę cenie – składanie ofert miałoby się odbywać jawnie. To jeden z wniosków po aukcji przeprowadzonej w grudniu 2016 r.
– Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której jedna osoba w imieniu grupy producentów działających na przykład w ramach jakiegoś stowarzyszenia składa ofertę aukcyjną – wskazuje Maciej Bando, prezes URE. – To może być postrzegane jako manipulowanie ceną – mówi. Potwierdza, że wykryto takie sytuacje po grudniowej aukcji.
Możliwość reakcji
Ewa Malicka, wiceprezeska Towarzystwa Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych, zauważa, że choć wielu przedsiębiorców skorzystało z usług spółki obrotu (TRMEW Obrót) w zakresie wyliczenia poziomu maksymalnego dozwolonego wsparcia i obsługi trudnej platformy internetowej, to ostatecznie sami wytwórcy składali oferty. – Mówienie o zmowie cenowej w sytuacji niedoboru ofert jest absurdalne. W grudniu wszyscy, którzy zdołali się zalogować i złożyli poprawnie ofertę, dostali pomoc – wskazuje Malicka.
Jednak Radosław Koropis, prezes TRMEW Obrót, wprowadzenie jawnego trybu uważa za zasadne. Owa jawność – w jego rozumieniu – nie miałaby polegać na poznaniu cen konkretnych konkurentów, ale na możliwości śledzenia własnej propozycji na tle oferowanych w danym czasie. – Przedsiębiorca mógłby reagować online – podobnie jak na giełdowej platformie – na to, co się dzieje – tłumaczy Koropis.
Branża ma także pomysł na zwiększenie konkurencyjności postępowań w ramach danego koszyka – nawet przy niewykorzystaniu całości wolumenu. – Byłoby możliwe dzięki automatycznej redukcji złożonych ofert. Chodzi o wybranie przez prezesa URE (już po zakończeniu aukcji, ale jeszcze przed jej rozstrzygnięciem) 80 proc. ofert z najniższą ceną – radzi Koropis. Jest to zgodne z propozycjami samej KE.